Dwa lata temu, w Dniu Matki 2022, podjęliśmy decyzję, że Mama musi jechać do szpitala, mimo że ona tak bardzo tego nie chciała… Chciała żebyśmy dali jej spokój, chciała już zasnąć..., ale my nie mogliśmy jej na to pozwolić. My jeszcze nie byliśmy gotowi.
Dwa lata temu, w Dzień Matki 2022, dzięki przetoczeniu krwi, "wskrzesiliśmy" moją Mamę, co pozwoliło nam przeprowadzić jeszcze kilka „prawdziwych” rozmów. Jeszcze, choć przez chwilę, choć w części, pobyć z nią - taką jaką była.
Bliżej końca nic już nie było takie, jak wcześniej... mam wrażenie, że nic wtedy nie było już prawdą, że prawda o niej rozmyła się w bólu i cierpieniu, które odebrało nam zdolność logicznego myślenia i szansę na „prawdziwe” pożegnanie.
Kilka Kawek temu pisałam, nie pierwszy raz zresztą, o niepewności odnośnie tego, czy moje wychodzenie na scenę i sposób, w jaki przekazuję z niej własne emocje, pod postacią tekstów piosenek, czy scenariuszy teatralnych, jest właściwy, kompletny, bliski prawdzie, służący mi i dostatecznie dobry, by robić to dalej... A może wcale nie o tym pisałam, tylko o dojrzewaniu do doceniania samej siebie i własnych dokonań oraz podkręcaniu i podtrzymywaniu pewności siebie? Tak, czy inaczej są to tematy, które wciąż powracają w moim myśleniu o sobie, które wciąż stanowią podstawę ocen, jakie wystawiam sobie sama.
Ja i Tomek zagraliśmy wczoraj koncert inny niż nasze wszystkie, dotychczasowe. Zaprezentowaliśmy jednego wieczoru piosenki, które powstały na początku naszej muzycznej drogi, a tuż obok te już całkiem dobrze naszej publiczności znane. Do zestawu dorzuciliśmy kilka nowości, czyli utworów, z roku bieżącego - 2024 oraz jeden, który powstał niespełna trzy tygodnie temu...
Starsza córka nadal toczy maturalne zmagania, a ja zastanawiam się, kiedy skończę pisać Kawki i, czy uda mi się zamknąć ten projekt jakąś publikacją, o czym szczerze i gorąco marzę. Jak wiadomo marzenia się spełnia… dlatego, czas na konkretny plan. Wypada, abym go miała, prawda? Powinnam go mieć. Podobnie, jak nasza córka… czy na pewno?
Każdy z nas, od czasu do czasu, marzy o tym, aby popłynąć, odpłynąć, czy też wypłynąć na szerokie wody. Poczuć wiatr we włosach, wodę na ustach i całym ciele. Zmęczyć się, a potem odpocząć na brzegu, patrząc w bezkresny horyzont chwil, które wciąż przed nami... czy aby na pewno?