
Popołudniowa kawka z Kasią cz.190
NieopublikowaneOd tego dnia, straciłam zupełnie łączność ze wszystkim, co zazwyczaj wypełnia mój czas od rana do nocy. Moje życie stanęło do góry nogami. Zostało totalnie podporządkowane przeglądowi, który zbliżał się wielkimi krokami. Mojemu dziełu, pomysłowi sprzed sześciu lat, który rozwinął się w coroczną imprezę, tworzenie przestrzeni do spotkań dookoła teatru i z teatrem. Pośród innych, pozytywnie zakręconych pasjonatów. Amatorów, czyli miłośników...
Z jednej strony nie mogłam się doczekać, z drugiej przerażał mnie ogrom pracy, która wciąż była przede mną. Postanowiłam robić jedną rzecz naraz, krok po kroku i nie myśleć o wszystkich rzeczach do zrobienia naraz. Pilnowałam się także, aby nie wpadać w panikę. Tak, pilnowałam się, bo dzieliła mnie od niej bardzo cienka granica.
Poniedziałek, czyli jeszcze dwa dni, jeszcze dwie doby do godziny "W", a ja musiałam przeprowadzić swoje stałe zajęcia, a potem zrobić dwie próby generalne ze swoimi zespołami. "Nie wpadać w panikę", "robić jedną rzecz naraz", "dam radę".
"Dam radę" także robiło robotę. Przekonując samą siebie, zyskiwałam konieczny dystans, nie przestawałam patrzeć z szerszej perspektywy. "To też minie" także kołatało się po mojej głowie. I nawet całkiem dobrze sypiałam... no może poza jedną z nocy, tą właśnie, z poniedziałku na wtorek.
Obiecałam córce, że pomogę jej w pewnej rzeczy. Obiecałam i, przez nadmiar obowiązków, zapomniałam... przypomniałam sobie na chwilę przed tym, kiedy miałam złożyć swoje nadwyrężone członki do łóżka i ululać do snu. Ach, jak piękna była to perspektywa!
Do mych uszu, dobiegło pytanie, czy pamiętam... i wszystko się rypsło. Noc skróciła się o dwie godziny, a moje nerwy zawisły na włosku. Jednak... nie dałam się. Tu też nie poległam. Przedstawiłam samej sobie dosyć przyjemną perspektywę nocy kolejnej, kiedy z pewnością będę mogła się wyspać, odespać tudzież i wycisnęłam z tych kilku marnych godzin odpoczynku tyle, ile się dało. Kolejnego dnia musiałam być w pracy od rana, kolejne wydruki, posty na fb i wystawa do powieszenia czekały.
Powoli, bez paniki, krok za krokiem...
Muzyczka do Kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=6rStWrE6rFI&ab_channel=KasiaiTomek
20 listopada 2023r.
Popołudniowa kawka z Kasią cz.189
NieopublikowaneRaczej nie bywam w pracy w niedzielę... tym razem musiałam tam być, a na dodatek zjechała ciocia czerwonym autem, co wprawiło mnie w średnie samopoczucie (delikatnie rzecz ujmując). W samo południe stawiłam się na posterunku i rozejrzałam po biurze. Od czego zacząć?
Wystarczy, że pomyślę o tym, że MUSZĘ skorzystać z jakiegoś urządzenia i to urządzenie, jakby odczuwało presję, przestaje działać bez zakłóceń. Kończy się papier, zacina się papier, okazuje się, że to ostatnia zszywka, a toner jest na wykończeniu. Programy, także te niezbyt skomplikowane, działające zwykle poprawnie, zawieszają się, irytując mnie obracającym się kółeczkiem. I nic na to poradzić nie mogę. Tak mam, i tyle.
Robię "Kurs pozytywnego myślenia", niezupełnie tak, jak robić go powinnam według autorki, ale robię. Prośba o to, aby zaczynać dzień od przeczytania tego, co przygotowała, spotyka się niezmiennie z oporem z mojej strony. Ja rozpoczynam dzień z opóźnieniem. Najpierw analizuję to, co mi się przyśniło, świat, do którego przeniosłam się śniąc - świat, albo światy, potem mozolnie się rozbudzam, a w chwili, kiedy przekraczam próg sypialni, wpadam w wir...
"Bo tylko miłość potrafi uleczyć strach" przeczytałam dziś w książce Beaty Pawlikowskiej. Co to znaczy: "uleczyć strach"? Czy to oznacza, że strach może być niezdrowy? Ależ oczywiście! Zdrowy strach, to ten, który uruchamia w nas instynkty ratujące nam życie w sytuacji zagrożenia, a chory, to ten, który pęta nam ręce i nogi, pozbawiając witalnych sił, mieszając w głowie i odbierając radość z życia, w każdym z jego odcieni. Jakoś tak...