Wspominałam już o pewnym psychologu, który nosił w kieszeni swojego płaszcza, spodni, czy kurtki kamyk z napisem: "To też minie"? A może to nie był wcale psycholog i nosił ten kamień w kieszeni swojej koszuli? Nie pamiętam, podobnie jak nie pamiętam, czy pisałam już o tym w poprzednich Kawkach. Pamiętam jednak doskonale, jak z kobietami uczestniczącymi w moich spotkaniach, powiedzmy motywacyjnych, "Warsztatowo" wałkowałyśmy ten temat.

Kim jest mój Anioł? Czy pióro znalezione dziś na chodniku znalazło się tam przez przypadek? Czy przypadkiem jest "telefon", który dostałam akurat wtedy, kiedy przestałam na chwil kilka wierzyć w siebie? Czy leżenie na trawie, z twarzą zwróconą w stonę słońca, przybliża mnie do niego? Cisza w moich myślach zapada ostatnio coraz częściej. Czy nie o to Go/Ją prosiłam? Czy nie o to proszę nadal?

Słysząc jak ktoś mówi: "masz w swoim spojrzeniu coś, czego nie potrafię nazwać, masz to w sobie, jest to dla mnie nieodgadnione, ale czuję, że jest, że mogę się przy twoim ogniu ogrzać", "jak ty znajdujesz na to wszystko czas? godzisz dom, dzieci i pracę ze swoimi pasjami i dajesz ludziom siebie na tak różnych płaszczyznach"... Tymczasem, po hucznej imprezie, czy długim koncercie, mam ochotę odpocząć od całego świata i wcale nie wydaję się zachwycająca, w żadnym aspekcie, samej sobie.

Mam takie chwile w ciągu dnia, kiedy potrafię się zatrzymać. Tak całkowicie i bezwarunkowo, ucichnąć. Wtedy słyszę, czuję obecność, wiem, że to coś dochodzi do głosu. Lubię rozmawiać z tym wewnętrznym głosem, a jeszcze bardziej lubię otrzymywać od niego odpowiedzi na dręczące mnie pytania. 

Wierzyłam bardzo długo, że to wystarczy. Szczera rozmowa, obecność, kilka wskazówek, które udało mi się odczytać, dreszcz na plecach, powiew ciepłego powietrza, lub chłodnego, zależnie od nastroju, i skrzydła zamykające mnie w bezpiecznym uścisku... tak, wierzyłam, że ma skrzydła. Teraz już nie jestem pewna i nie wiem, czy fakt, że nie wysłuchał moich próśb i błagań, że milczał jak zaklęty, kiedy tak bardzo go potrzebowałam, świadczy o jego bezsilności i współodczuwaniu, czy też o lenistwie i ignorancji. Czy naprawdę stale był i jest przy mnie? Czy to możliwe, że nie postawił na mojej drodze nikogo, kto móglby pomóc mi, mojej Mamie i całej naszej rodzinie? Przecież tyle razy wcześniej to robił... Tyle razy byłam mu za to bezgranicznie wdzięczna, nie mając najmniejszych wątpliwości, że to jego zasługa. Czułam się pewnie i bezpiczenie, wiedząc, że stoi u mego boku i u boku moich najbliższych, straciłam to, zgubiłam gdzieś po drodze wraz z jej odejściem, takim absurdalnym.

Piszę "jego", a po głowie kołacze się myśl: "Skąd wiesz, że to on? Może ono albo ona?". Czy rodzajowi męskiemu łatwiej wybaczyć milczenie?

Jestem wciąż pod wpływem słów, które ktoś wyszeptał mi do ucha. Czy to możliwe, że jestem nim? Czy to widać i czuć, że on lub ona mieszka w moich oczach? Jedno jest pewne, bycie aniołem, to cholernie trudne zadanie.

Muzyczka do Kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=jbRLQPamHJE&ab_channel=KasiaiTomek

20 września 2023r.

Spojrzałam na obraz, który zaczęłam malować w jednym z ostatnich, wakacyjnych dni. Siedziałam wtedy na tarasie z córkami i każda z nas tworzyła coś, na co aktualnie miała ochotę. Ja postanowiłam zobrazować jeden z moich snów... a dokładnie spróbować przenieść jego zarys na płótno. One wykonywały mini-obrazki dla siebie nawzajem... efekt mnie powalił. Chciałabym tak potrafić. Zostawiłam niedokończone dzieło na komodzie, tuż obok łazienki. Niech czeka.

Przeważnie zasypiam spokojnie... ostatnio. Przeważnie uwielbiam śnić... zazwyczaj. Przeważnie spanie w godzinach porannych jest tym, co bierze górę nad chęcią ponownego włączenia się w nurt życia... 

Jak to jest? Siedzę, oglądam zdjęcia z któregoś z naszych koncertów i myślę: "dlaczego ci ludzie udostępniają takie ujęcia?". Takie, czyli te, na których wykrzywiam twarz, zamykam albo wybałuszam oczy, robię przedziwne miny, co jakby nierozerwalnie związane jest ze śpiewaniem, ale jednak... "Ja bym tego nie udostępniła" - myślę, a już po chwili widzę siebie podziwiającą zdjęcia jednej z moich ulubionych wokalistek, z jednego z jej ostatnich koncertów. Twarz nienaturalnie wykrzywiona, oczy zamknięte, ale jakaż w tym jest ekspresja! Jaka prawda o muzyce, która wypływa z jej wnętrza!