Odkąd pierwszy raz przeczytałam o wojnie, nie potrafiłam przywiązywać wagi do codziennych dupereli. Tak, przeczytałam. Babcine opowieści nie robiły na mnie tak wielkiego wrażenia, ślady kul w murach starych budynków także. Wiedziałam, czym jest, co może nas w jej trakcie spotkać, ale nie czułam tego tak mocno, jak poznając konkretne, ludzkie losy, wplecione w koszmar wojennych zdarzeń. Z moimi dziadkami wojna obeszła się dosyć łagodnie, może stąd ten lekki ton w ich głosie?

Postaram się krótko, króciutko, w końcu to ostatni dzień sierpnia. Czy dobrze wykorzystałam ten czas? Czy spędziłam go z Tomkiem i dziećmi w najwyższym, możliwym stopniu? Czy poświęciłam im dostatecznie dużo uwagi? Czy zapewniłam dzieciakom rozrywki, które zapiszą się dobrymi wspomnieniami w ich pamięci? Czy mogłabym zrobić coś jeszcze? Tak, w tej kwestii jestem w stosunku do siebie bardzo wymagająca.

Dziś będzie krótko. Trafiłam na ciekawy mem w sieci. Uśmiechnęłam się patrząc na niego i czytając umieszczoną tam życiową mądrość. "Tak, coś w tym jest" - pomyślałam. Pytanie tylko, czy da się całe życie przesiedzieć pod kocykiem? A może my sami powinniśmy się stawać kocykami? 

Koniec wakacji nadchodzi wielkimi krokami, lato zelżało, a wręcz postanowiło przypomnieć nam, co czeka tuż za rogiem... chłodne, jesienne wieczory i poranki, a do tego szaro-burość, która dla poetów jest czasem powstawania najlepszych wierszy. Postanowiłam coś napisać i szło mi całkiem nieźle... do czasu.

Ostatni tydzień wakacji budzi w dzieciach niepokój. Ja sama, kończąc naukę w szkole, czułam ogromną ulgę, że nie będę już przeżywała podszytych stresem końcówek sierpnia. Kiedy lato powoli przybiera jesienną szatę, lecz jeszcze kusi swoim pięknem, jednocześnie dając w kość chłodniejszymi nocami, a ja czuję ucisk w podbrzuszu na samą myśl, że już nie do lasu, nie w góry, nie nad jezioro, a do szkolnej ławki będę wędrowała przez najbliższe tygodnie i miesiące... Dziś, kiedy jestem mamą, czuję, że to wciąż powraca, choć wolałabym o tym na zawsze zapomnieć.