Dziś chciałabym zapamiętać i opowiedzieć całemu światu, jak dobrze jest spędzać czas między ludźmi, nie odczuwając najmniejszej presji bycia kimś innym, niż jest się w istocie. Tylko, jak to zrobić?
Jestem wystarczająca. Każda z nas jest. Każda z moich córek, przyjaciółek, znajomych, moja siostra i moja mama także... była wystarczająca. Obejrzałam rozmowę Martyny Wojciechowskiej z jej niepełnosprawną córką. I to ona, ta córka właśnie, powiedziała słowa, które oddają sens pierwszego z zapisanych w tym artykule zdań.
Wczoraj, tuż po tym, jak dotarła do mnie wiadomość o tym chłopcu... o tej bezsensownej napaści i zupełnie niewyobrażalnej, nie mającej dla mnie sensu, śmierci, przyszły do mnie dziewczyny na cotygodniowe warsztaty. Temat zaś przyszedł do mnie sam, jeszcze w okolicach przedpołudnia, jeszcze zanim stało się to, co wybiło mnie z rytmu. Sięgnęłam po jedną z książek stojących na półce i przeczytałam na głos jej tytuł: "Jak być lepszym człowiekiem?".
Nawet nie wiem od czego zacząć. Było pięknie, było cudownie, było magicznie. Minioną noc spędziliśmy w klasztorze... to był nasz pierwszy raz, jeśli chodzi o noclegi w takim miejscu:) Spało nam się bardzo dobrze, Tomek nawet skusił się na drzemkę po śniadaniu, które było smaczne i obfite. Jak w raju...;)
Miało być o czymś zupełnie innym. Tak, jak na naszych koncertach, staram się dobierać utwory zgodnie z kluczem: "przypier... i odpuścić", czyli coś skłaniającego do refleksji, wzruszającego, czy też poruszającego do głębi, a zaraz potem, w ramach przeciwwagi, coś lżejszego, pogodniejszego, o szczęśliwej miłości, na przykład. Podobnie jest z Kawkami. Jeśli jedna jest takim "gwoździem", zrodzonym z nadmiernego ciężaru, kolejna po niej, jest zwykle ciut lżejsza. Ale cóż... Wczoraj pisałam o wojnie i ginących na niej dzieciach, dziś "wojna" objawiła się tuż obok.