Dziś moja Babcia świętowała dziewięćdziesiąte piąte urodziny. Kiedy byliśmy u niej i upewniała się kilkakrotnie, ile lat kończy, a w odpowiedzi na podaną przez nas liczbę, kręciła głową i mówiła: "dajcie spokój". Zażartowałam, że nieprzyzwoicie jest tak długo żyć, a zaraz potem dodałam, że w sumie życzyłabym tego sobie. Ale, czy na pewno?

Ognisko. Jednym z ogromnych plusów mieszkania w miejscu, gdzie możemy decydować o tym, co robimy poza granicami czterech ścian domu, czy mieszkania, jest możliwość wyznaczenia miejsca, wokół którego można zasiąść dowolnego wieczoru i zapatrzeć się w tańczące z gracją płomienie. Kiedy zyskałam taką możliwość, rozpalałam ognisko co kilka dni, nie mogąc się tą możliwością nacieszyć.

Puk, puk, jest tam kto? Szukam głosu, który mnie rozbawi. Jak ja uwielbiam się śmiać! Jak kocham żartować! Nawet bieganie do toalety z obawy, że... na chwilę przed... dobrze mi się kojarzy. Jeśli biegnę, to znaczy, że jest wesoło. A jak jest wesoło, to nie ma powodu do smutku i narzekań. Łapiemy dystans.

Polubiłam koszenie. Serio. Wiem, że to żaden wyczyn, w końcu nie muszę biegać z kosą, ale dotychczas uważałam, że to nie jest zajęcie dla mnie, że sobie nie poradzę. Spróbowałam raz i okazało się, że jest to temat do ogarnięcia i, nie wiedzieć czemu, relaksuję się podczas wykonywania tej czynności.

Chciałabym napisać coś optymistycznego, ale dziś chyba nie ten klimat. Nie lubię siebie drążącej i pytającej, przesiąkniętej wszystkim, co dotknęło mnie do żywego, naznaczając negatywnym podejściem do otoczającego mnie świata... czy do bliskich mi ludzi. Oczywiście tylko w chwilach, kiedy ciemna strona mojej natury bierze górę. I nie zdarza się to już tak często, jak kilka, czy kilkanaście lat temu. Na szczęście.