Kupiłam sobie koszulkę z wilczycą, stojącą na szczycie góry, pośród drzew, a w tle księżyc w pełni. To koszulka o mnie. Dzieciom kupiłam koszulki z trzema wilkami. Szybko określiły, kto jest kim. Trochę na pamiątkę naszego wyjazdu, dla docenienia tego, jak pięknie sobie poradziły podczas naszej nieobecności, a trochę dlatego, że czuję się wilczycą, która wyje do księżyca w piękną, letnią noc. Chciałabym, jak ona, wytrwale uczyć własne dzieci radzenia sobie w lesie codziennych zdarzeń, w gąszczu ludzkich relacji, zwłaszcza w ciemności.

Coś drgnęło. Zaczynam sypiać lepiej i moje jelita wyraźnie jakieś spokojniejsze. Czyżbym wygrzebywała się z kolejnego dołka? Wspinała się po krzywej wznoszącej? A może wcale w dołku nie byłam, tylko pozwoliłam sobie na zbytnią zażyłość z negatywnymi emocjami i myślami pozostawiającymi kratery w mojej głowie? Tak, czy inaczej, ten stan podoba mi się dużo bardziej.

Wczoraj świętowaliśmy nasz ważny dzień... a może jeden z wielu, które były równie ważne na naszej wspólnej drodze? Ostatnio coraz mniejszą wagę przywiązuję do dat. Nie, nie ze względu na rosnącą liczbę latek na koncie, to akurat stanowi dla mnie powód do radości:), lecz ze względu na zmęczenie liczeniem, odnoszeniem się do liczb i dzieleniem na było, jest i będzie. Powtarzam sobie każdego dnia: "tylko TU I TERAZ ma znaczenie" i staram się uwierzyć w to, bez najmniejszego "ale".

Taki mam klimat, taki mam czas. Dużo myślę o Mamie i gdzieś to będzie przemykało między wierszami. Wprost, albo w domysłach, będzie w moich Kawkach obecna. W sumie, czemu nie? Chętnie wypiłabym z nią kawkę na tarasie działkowego domku. Taką, jaką lubiła najbardziej, świeżo zmieloną, z mlekiem. Porozmawiałyśmy, puściłaby sobie dymka, a potem powiedziałaby: "no dobra, trzeba się wziąć do roboty", a ja pewnie odbiłabym piłeczkę: "siedź, odpocznij, zrobimy to zaraz razem". Nie posłuchałaby, nie uwierzyłaby nawet. Mi też to się zdarza... mam to po niej?

Wczorajszy dzień niefortunnie złożył się z innym, niezwykle radosnym. Jakiś koniec i jakiś początek... A w zasadzie początek był dwadzieścia lat temu. Huczny i tłumny, niezwykle radosny i głośny. Taki, jaki powinien być. Chociaż, gdyby nie pewien zbieg okoliczności, byłoby już po nim;)