Dziś nachnienie z mema, w którym rysunek Marty Zabłockiej i dialog między dwiema kobietami:
- Tak mnie dziś nosiło! Taka energia! Czułam, że muszę gdzieś jechać w świat, ratować zagrożone gatunki, napisać książkę...!
- I co?
- Pozmywałam, odkurzyłam i mi przeszło.
W nawiązaniu do Kawki poprzedniej... znalazłam sens. Nie w wojnie, ale w życiu. Znalazłam go pisząc o wiośnie w kontekście wojennego okrucieństwa, ale w tamtej chwili tego nie dostrzegłam. Właściwie to sama się sobie dziwiłam skąd ta wiosna w kontekście tak wielkiej niesprawiedliwości, tak bezbrzeżnego cierpienia... A dziś wzruszyłam się oglądając nagranie podpisane: "W zwierzętach jest człowieczeństwo.". Jeśli tak, to dlaczego w tych siejących śmierć człowieczeństwa nie ma? Kim są ci ludzie? Bo przecież nie zwierzętami.
Kiedy tak ganiałam wczoraj z butelką wody po trawniku, przypomniały mi się czasy nastoletnie i ciut późniejsze, gdy polewałam się wodą z rodzeństwem i rodzeństwem ciotecznym. Pamiętam, jak kładąc się spać w wielkanocną niedzielę, napełniałam wodą "śmingusówki" w kształcie jaj i wkładałam je pod poduszkę, co było nieco ryzykowne, lecz skuteczne w starciu z tatą, czy bratem zakradającym się z rana. Jednym słowem, zasypiałam mając pewność, że nie pozostanę im dłużna.
W strefie Gazy znowu ciemność... nie ma nadziei na zakończenie kryzysu, który trwa odkąd pamiętam. Jeśliby spytano mnie jako dziecko: "Z czym kojarzy ci się strefa Gazy?" odpowiedziałabym bez wahania: "Z wojną, ze śmiercią.". Nie jestem w stanie pojąć, nie jestem w stanie analizować, kto?, po co? i dlaczego?. Wiem jedno, to nie ma sensu. Z perspektywy ludzkiego życia, krótkiego i ulotnego. To nie ma sensu. Wiara, niewiara, nie ma zupełnie znaczenia, kiedy człowiek podnosi rękę na drugiego człowieka. Zwłaszcza jeśli tym drugim jest dziecko, kobieta, pracownik ogranizacji humnitarnej niosącej pomoc bezbronnym.
Lany Poniedziałek pięknie wpisał się w tym roku w obchody prima aprilis, a może na odwrót? Tak, czy siak, obie okazje radosne dosyć i bazujące na psikusach... najlepiej niegroźnych, dzięki którym szczery śmiech niesie się w naszych wnętrzach i zewnętrzach. Potrzebowałam tego.