W tym roku po raz szósty mamy przyjemność wziąć udział w obchodach Festiwalu Lublin Miasto Poezji. Początkowo były to w zasadzie moje wieczory autorskie przeplatane piosenkami, dopiero od czterech lat są to coraz bardziej świadome koncerty.
Co oznacza "świadomy koncert"? Spójny, przemyślany, chciany i oczekiwany przeze mnie (i szczęśliwie nie tylko przeze mnie:)), a nade wszystko, możliwie najściślej oddający istotę rzeczy. Czyli moje spojrzenie na świat, odczucia jakie towarzyszą mi w zetknięciu z rzeczywistością. Wszystko, albo spora część tego, co chciałabym komunikować poprzez swoją artystyczną działalność. Pojawią się piosenki, które towarzyszyły mi takżę wtedy, na początku muzycznej drogi, a tuż obok nich całkiem nowe, jeszcze dojrzewające, ale jak zwykle niecierpliwe dopominające się uwagi. Wciąż w moim klimacie, jednak rzucające nieco inną perspektywę. Bo nieco inna jestem także ja. Zmienia mnie każde doświadczenie oraz rosnąca świadomość tego, kim chciałabym być. Można to także określić jako rosnącą beszczelność.
Z nieskrywaną zazdrością patrzę nieraz na młodszych artystów, którzy stawiali pierwsze kroki na scenie, w podobnym czasie, jak ja. Widzę ich twarze w towarzystwie mniej lub bardziej znanych "osobistości"rodzimej sceny muzycznej i zastanawiam się, dlaczego mnie tam nie ma? Wiem, nie ćwiczę tyle, co oni, bo... zwyczajanie nie mam na to czasu. Wiem, nie bywam tyle, co oni, nie wyszukuję kolejnych projektów i dojść do miejsc, czy osób otwierających kolejne drzwi, bo... zwyczajnie nie mam na to czasu. Wiem, mam braki w warsztacie, nie uczęszczam na lekcje wokalu, bo... zwyczajnie nie mam na to czasu. Wiem wreszcie, nie nagrałam jeszcze ani jednej płyty, którą mogłabym się pochwalić, sprzedać, rozdać, podzielić, bo zwyczajnie...
I nie jest to moja fanaberia, nie jest to szukanie wymówek, tłumaczenie się z czegoś, czego zaniechałam ze zwykłego "niechciejstwa". Taka jest moja codzienność. Trójka dzieci, przyziemne sprawy, tuż obok trzech grup teatralnych, a wraz z nimi kilku już autorskich spektakli, zajęcia z dzieciakami i dodatkowe obowiązki wynikające z pracy instruktora w domu kultury. Doba musiałaby być dłuższa, albo TEN czas musiałby być dużo wcześniejszym czasem, kiedy mogłabym muzycznie zrobić dużo więcej, bo zwyczajnie miałabym na to czas (masło maślane?). Tylko, czy wtedy miałabym czas na dzieci i całą resztę? I to jest właśnie TO pytanie, które skłoniło mnie do milczenia. Będę się starała podczas tego koncertu, jak najwięcej śpiewać, jak najmniej mówić. Chcę, abyście ułyszeli mnie, taką jaką jestem w ciszy, taką, z którą na codzień spędzam najwięcej czasu.
Serdecznie zapraszam w imieniu własnym oraz towarzyszących mi muzyków.
P.S. Nie ma tej informacji na plakacie, więc uzupełniam:) Oprócz Tomka (gitara), który jest moim wiernym akompaniatorem oraz autorem pomysłów muzycznych (obecnie już do większości moich tekstów), na scenie będą towarzyszyli mi - w różnych proporcjach;) - Marcin Kojder (instrumenty perkusyjne, cajon), Maciej Wójtowicz (gitara elektryczna), Paweł Kosiński (gitara akustyczna).