Środa to dzień, w którym odbywają się moje zajęcia motywacyjne dla kobiet. Spotykamy się na trzy godziny, aby wymieniać się doświadczeniami, opowiadać o tym, co u nas i udzielać sobie wsparcia. Dojrzewamy wspólnie, ucząc się od siebie nawzajem, słuchając i mówiąc, biorąc i dając. Uczymy się być TU i TERAZ.

Dziś jest środa, dlatego inspiracją do dzisiejszej kawki będzie temat, jaki przygotowałam na wieczorne spotkanie z cyklu „WARSZTATOWO”. Podobnie, jak natchnienia, tak i tematy tych warsztatów, przychodzą do mnie same.

Tym razem zaczęło się od reklamy serum przeciwzmarszczkowego. Przywracając piękno portretom kobiet, postanowiłam przywrócić piękno własnej skórze – coś w ten deseń. Czy zmarszczki oznaczają utratę piękna? Kto tak powiedział? W innej reklamie: emocje pozostawiają ślad na mojej twarzy, ale nie musi tak być… – jednym słowem, albo kontrolujemy emocje na maksa, zero uśmiechów i gniewnego marszczenia czoła, albo szpachlujemy twarz wypełniając lub naciągając każdą pojawiającą się bruzdkę. Czy aby na pewno o to chodzi?

Przerzucam kanały, trafiam na kolejne reklamy. Zrzuć zbędne kilogramy, walcz ze swoimi słabościami, zniweluj cellulit itd. itp. Czuję się jakaś taka „nie całkiem”. Może o tym powinnam dziś z nimi porozmawiać? Nie, wałkowałyśmy to już wielokrotnie. O tym jest także mój najnowszy spektakl. Wystarczy.

Otwieram książkę, z której często czerpię inspirację. Przeczytałam ją już dawno temu, pokreśliłam, poopisywałam na marginesach i nadal trzymam ołówek tuż obok. Szybko omiatam spojrzeniem stronę, na którą losowo trafiłam. Czytam o tym, jak ważne dla budowania pewności siebie jest zaspokajanie własnych potrzeb, stawianie ich na równi z potrzebami innych. Nie wyżej, nie niżej, lecz na tym samym poziomie. Dlaczego to aż tak istotne?

Rozdajemy siebie innym, czerpiąc z wewnętrznych pokładów. Jeśli jesteśmy mamami, często stawiamy dzieci na pierwszym miejscu. Skupiamy się na ich potrzebach, uważając, że to należy do naszych obowiązków, że jest to fakt, który nie podlega dyskusji. Ogarniamy, ogarniamy i raz jeszcze ogarniamy, a potem padamy na twarz. Zbyt często zapominamy, że „z pustego to i Salomon nie naleje”, jak podsumowała nasze rozważania jedna z moich WARSZTATOWYCH sióstr.
A kiedy już jedziemy na oparach, idziemy na terapię (w najlepszym wypadku) i opowiadamy z pozycji kozetki o swojej codziennej orce. Pani psycholog słucha, słucha... w końcu zsuwa okulary z nosa i patrzy na nas wymownie, mówiąc:
- Kochana, od dzisiaj pierwszy naleśnik dla ciebie.
Doświadczyła tego inna ze środowych, dojrzewających wraz ze mną, kobiet. Odtąd każda z nas stara się o tym „pierwszym naleśniku” pamiętać. Jeśli mamy być dla innych, musimy najpierw być dla siebie. Jeśli mam pomagać innym w zaspokajaniu ich potrzeb, czy też je zaspokajać, nie mogę zapominać o własnych. Ładując własne baterie, poniekąd sprawiamy, że inni mogą czerpać z naszej energii do działania, do życia, do bycia…

Tak, to dobry temat i z pewnością nie zamkniemy go w ramach pojedynczych warsztatów. Co jeszcze? W zasadzie na jeden raz by wystarczyło. Jednak, czekając na dziewczyny, tuż przed rozpoczęciem spotkania, sięgnęłam jeszcze po zbiór felietonów jednej z autorek piszących dla „Zwierciadła”. Gdzieś między wersami, między kolejnymi akapitami, rzuciło mi się w oczy kolejne słowo-klucz: „prokrastynacja”. Generalnie chodziło o odkładanie na potem tego, co mogłoby być zrobione, z korzyścią dla nas samych, teraz. I o ten czasownik: „powinnam”, oraz kolejny: „muszę”. „Nic nie muszę, wszystko mogę” – to popularne hasło rodem z magnesów na lodówkę, czyli nie powinno nas dziwić, że kiedy mówimy: „muszę zatroszczyć się o siebie” robimy wszystko, by nie robić tego teraz. Kiedy mówimy: „powinnam więcej ćwiczyć”, po raz kolejny zakańczamy dzień z wyrzutem sumienia, że nie ćwiczyłyśmy wcale.
Kiedy czujemy przymus, zaczynamy sprzeczać się sami ze sobą:
- Muszę zatroszczyć się o siebie.
- Przecież się troszczę!
Albo:
- Muszę zatroszczyć się o siebie.
- Przede wszystkim to muszę się troszczyć o innych!

A gdyby tak, zamiast „muszę” użyć innego słowa?
- Chcę zatroszczyć się o siebie. Wiem, że robiąc to, będę siebie wzmacniała, a będąc mocniejsza, będę mogła być bardziej otwarta i dostępna dla innych.
- Trudno z tym polemizować.

No właśnie, a z własnymi potrzebami? Bardzo łatwo z nimi polemizować, ale czy warto? Jeśli chodzi o moje osobiste, to zaczynam im się coraz uważniej przyglądać. I wiecie co? Nie tylko rozumiem coraz więcej swoich upadków i wzlotów, ale zaczynam też mgliście pojmować, dlaczego, od czasu do czasu, czuję się totalnie wypalona. Dlatego obiecuję sobie w tym miejscu, rozpocząć kampanię na rzecz poprawy wizerunku moich potrzeb. Zacznę promować je z myślą o potrzebach mojego wewnętrznego dziecka, które dawno straciło już wiarę w to, że mam świadomość ich istnienia. Niech uwierzy na nowo razem ze mną, może wtedy będzie nam łatwiej?

Ostatnio udało mi się już dwa, trzy razy, dopuścić do głosu potrzebę, o której istnieniu niemal całkowicie zapomniałam i przyniosło mi to niebywałą satysfakcję, o przyjemności nie wspominając. Jedną z moich nadrzędnych jest potrzeba czasowego oderwania się od codziennych "od-do". Wyraża się ona w byciu z całą rodziną, gdzieś, gdzie nie dosięgają nas codzienne "musiki", ale także w byciu we dwoje tamże. Może to być jedna, czy półtorej doby w nieznacznym, czy nieco "znaczniejszym" oddaleniu. Tylko ja i on. Chodzenie za rączkę i tulenie się, bez przemiłych, lecz nie zawsze pożądanych, słodziukich przylepców, czy psiego łba wciskającego się między nasze uda. Rozmowy do późna, okraszane sporą dawką nieskrępowanych emocji i śmiechu. Bycie bez pośpiechu i konieczności ogarniania reszty świata. Tak, to naprawdę barrrdzo lubię i stanowi to jedną z moich TOPowych potrzeb. Może nie codziennych, lecz niezwykle istotnych.

Te codzienne dużo łatwiej zaspokoić. Wystarczy każdego dnia pomyśleć choć raz o sobie, spojrzeć na siebie z troską i czułością:) Zrobić jedną rzecz tylko dla siebie. I nie musi to być od razu wspinaczka na Mount Everest! Wystarczy chwila na ławeczce, z twarzą zwróconą w stronę słońca. Trzymam kciuki za was i za siebie, byśmy potrafili skutecznie uczyć się uważności w kwestii własnych potrzeb i nie zapominali, że zaspokajając je robimy dobrze nie tylko sobie, ale także wszystkim dookoła:P

Muzyczka do kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=-jbxKR8d1fQ

17 maja 2023