Czasem jestem bardzo zmęczona. Myślenie, ciągłe analizowanie, chłonięcie tego, co dookoła niemal non stop, nawet we śnie, to ostra harówka. Nie wiem, jak to się dzieje, że niektórzy pamiętają swoje sny, inni nie. Niektórzy nie potrafią przespać ani jednej nocy nie śniąc, inni śpią i nic im się nie śni, albo swoich snów nie są świadomi. Jak to możliwe?

Mój syn czasem przychodzi do mnie rano i mówi:
- Wyspałem się, bo nic mi się nie śniło.
Dokładnie tak! Mi nieraz naprawdę trudno się wyspać, ponieważ mam wrażenie, jakbym z jednego wiru myśli i zdarzeń, wpadała w inny. Jakbym wkraczała do innego, alternatywnego świata, gdzie także non stop jestem…
Tomek nie rozumie, dlaczego nie lubię kiedy coś, albo ktoś przerywa mój sen. Dziś przyszedł do mnie, tuż po tym jak zadzwonił budzik i zaczął mi o czymś nawijać, ja na to:
- Poczekaj. Muszę chwilę poleżeć w ciszy. Miałam taki fajny sen. To znaczy wiem, że był pozytywny i chciałbym sobie go teraz przypomnieć. Budzik wyrwał mnie tak gwałtownie, że zupełnie nie wiem o co tam chodziło.
- Jakie to ma znaczenie?
- Jak to!? Jeśli śni mi się coś przyjemnego, pozytywnego, to może naładować mnie pozytywnie na początek dnia. Od razu jakoś przyjemniej wchodzi mi się w codzienność. A to z pewnością był pozytywny sen.
- Nie rozumiem tego.
- No ja wiem, bo Ty nie masz praktycznie snów. Ale wyobraź sobie, że grasz w czołgi i wyłączasz XBox-a w połowie bitwy. Nie czujesz jakiegoś dyskomfortu? Albo czytasz sensacyjną powieść i musisz ją odłożyć w połowie rozdziału. To też jest słabe. Większość z nas woli doczytać rozdział do końca, prawda?
- No dobra, wiem już o co chodzi.
Śmiem w to wątpić, jednak uważam, że użyłam całkiem czytelnych porównań:)
A propos innych światów. Mam skłonność do wchodzenia w nie z pełnym zaangażowaniem, całą sobą. Może dlatego są takie, których unikam? A może nie chcę dodawać kolejnych światów do i tak obszernego już ich zestawu?

Jakie są te moje światy? Świat codziennych relacji z bliskimi, świat sceny, świat snów, świat “pisania”... Tak, pisania. Nie nazwę go światem poezji, czy prozy. Może światem wrażliwości na słowo i dopieszczania jego miejsca w zdaniu? Sama nie wiem. Wiem tylko, że niezależnie od tego, czy piszę scenariusz teatralny, czy wiersz, czy też post na stronę, albo ten artykuł, odpływam… Zamykam się na wszystko, co dookoła i jestem, delikatnie mówiąc, niepocieszona, kiedy ktoś mi przerywa. 

I właśnie dotykamy sedna! Dlatego nie mogę dokończyć tak wielu projektów, które zaczynam z wielkim zapałem. Poddaję się, kiedy ktoś notorycznie wchodzi mi w drogę. Czekam na właściwą chwilę, robię wszystko, co mogłoby oderwać mnie od pisania, co trwa i trwa i trwa i nie gwarantuje, że nie pojawią się inne bodźce z zewnątrz, inne “wybudzacze”. 

Czyli rozumiecie już, jak wielkim wyzwaniem jest dla mnie to pisanie artykułów w każdym dniu. Póki co, trochę mnie to stresuje, trochę nie ogarniam i spóźniam się notorycznie, ale wierzę, że bat, jaki, w pełni świadomie, sama zawiesiłam sobie nad głową, pomoże mi wytrwać w tym postanowieniu i wreszcie doprowadzę jeden z moich “pisarskich” projektów do końca.

Świat sceny - dojdzie do głosu w niejednym artykule. Póki co, odłóżmy go na bok (choć dzisiaj będę miała okazję wejść w niego całą sobą, ponieważ wieczorem gramy z Tomkiem koncert:)). Świat codziennych relacji z bliskimi - wliczam do niego także moje warsztaty motywacyjne dla kobiet oraz kontakty ze znajomymi i przyjaciółmi, czyli wszystkie spotkania i rozmowy, które pozostawiają we mnie jakiś ślad. Zresztą mam tendencję do dzielenia się własnymi wrażeniami tuż po.
Kiedy ktoś powie coś, co do mnie trafia. Kiedy wychodzę z danego spotkania i przez kilka godzin po nim siedzi mi w głowie coś, o czym rozmawiałam, czego doświadczyłam. Wracam do domu i, zanim wejdę w relację z najbliższymi (czyli Tomkiem i dziećmi) muszę pobyć chwilę sama, choćby miała to być celowo przedłużana wizyta w toalecie. Zresztą większość domowników wie już, że tak mam i, widząc charakterystyczny wyraz mojej twarzy na granicy nieobecności, nawet nie próbują mnie zaczepiać.
Świat snów wiedzie jednak prym w tym “odrywaniu mnie od rzeczywistości” - tak to umownie nazwijmy.

Miewam naprawdę odjechane sny. Mało tego, miewam sny tak realistyczne, że po przebudzeniu muszę nieraz mocno się zastanowić, czy jestem TU, czy nadal TAM. Czy TU jest rzeczywiste, czy TAM??? Miewam też sny w snach. Te są najtrudniejsze. Niby się budzę, a nie budzę się wcale. Na przykład, wiem doskonale, jak wygląda wnętrze naszego domu, tymczasem budzę się, wychodzę z pokoju, idę przez korytarz i nagle napotykam tam na stopień, taki mały schodek.
- Cholera jasna! Przecież wiem, że nie mamy żadnego schodka w tym miejscu!
Zamykam oczy, ściskam powieki, otwieram je ponownie i ufff… wróciłam.
To taki lajcik, bo bywa, że budzę się w pokoju o różowych ścianach, czego w życiu bym sobie nie zrobiła, albo podchodzę do okna, odsłaniam je i jest całkowicie ciemno, co generalnie w naszej szerokości geograficznej o godzinie dziesiątej rano się nie zdarza. Czyli śnię nadal. Najbardziej hardcorowy sen tego typu, jaki miałam, był zapętlony trzykrotnie. Poważnie zaczęłam się już obawiać, że tam zostanę. A jakiego miałam stresa zasypiając wieczorem tego samego dnia!

Czyli tak. Są te moje światy, wirują wokół mnie i wciągają mnie jeden po drugim, czasami nakładając się na siebie (to już temat na zupełnie inny wpis;)). Może dlatego, kiedy Tomek dziś powiedział, że nasza córka, NIE WIEDZIEĆ CZEMU (w tym miejscu wymowne spojrzenie w moją stronę i takie pytające “hmm?”) jest oporna, jeśli chodzi o bankowość elektroniczną i wszelkie jej dobrodziejstwa, płatności bezgotówkowe itp. ja pomyślałam, że “niedoczekanie jego”. Choć to raczej półświatek, a nie świat, nie zamierzam czynić go kolejną goszczącą mnie przestrzenią. Póki nie muszę, aplikacji bankowej na telefonie, czy innych blików, mieć nie będę! To nie moja bajka:P

Muzyczka na dziś:
https://www.youtube.com/watch?v=FdIid5IJEds

19 maja 2023