Kiedyś uwielbiałam układać puzzle. Do dziś mam słabość do pięknych krajobrazów, zwłaszcza górskich, które przyciągają moje oko w sklepach z zabawkami dla dzieci starszych i młodszych. Jedna z pierwszych umiejętności, jakie usiłowałam wypracować u naszej pierworodnej, dotyczyła właśnie układania puzzli. Do dziś pamiętam godziny spędzone na układaniu obrazka z Kubusiem Puchatkiem. Istny trening cierpliwości, który przyniósł jednak owoce.

Nasza najstarsza córka nadal uwielbia układać puzzle. Ma ich coraz więcej i spędza długie godziny pochylona nad obrazami, które wyłaniają się powoli z 500, 1000 czy 2000, albo i więcej kawałków o różnych kształtach. Jednym z zakupów, tych beztroskich, po ostatnim babskim wyjściu z córkami, były właśnie puzzleJ

Nie jestem najlepsza w  grze w piłkę, czy wspólnej jeździe na rowerze. Lubię za to długaśne rozmowy, wygłupy, siedzenie godzinami przy ognisku. Nawet wspólne rwanie chwastów kręci mnie o wiele bardziej, niż wiele z dziecięcych zabaw. Wyobrażacie sobie, jak nudziłam się na placu zabaw? Ziuuu i z powrotem na schodki zjeżdżalni. Jedna babka, druga babka i piach w każdym zakamarku dziecięcych ciuszków (i nie tylko:P). Karuzela - "szybciej, szybciej!", albo huśtawka - "trzymaj się! nie tak wysoko!”, „wyżej, jeszcze wyżej!". 

Ileż razy zadawałam sobie pytanie, czy ja w ogóle się do tego nadaję. I wielokrotnie udzielałam sobie na nie odpowiedzi:
- Skoro do tej pory starczyło mi cierpliwości, to dlaczego nagle miałoby mi jej zabraknąć?
I brnęłam dalej. Ciastolina, plastelina, farby, kredki, wycinanki. Kartki na urodziny i inne okazje, ozdoby na choinkę i na drzwi, wraz z życzeniami dla sąsiadów, obrazki do powieszenia na ścianę itd. itp. A potem weszły klocki i tu Tomek doskonale się odnalazł, ja poprzestałam na podziwianiu efektów zabawy i skromnym udziale, od czasu do czasu.

Tak, dzieci przenoszą nas w inny wymiar. Odkrywamy w sobie pokłady cierpliwości, o jakich nawet nam się nie śniło. O ile tam są, rzecz jasna:) Zaczynamy „mieć fun” za każdym razem, kiedy uda nam się ułożyć obrazek z puzzli, choć to już pięćdziesiąte dziewiąte podejście. Malowanie staje się naszą mocną stroną, a lepienie z plasteliny skutecznie odciąża nam głowę.

Chciałabym zaznaczyć, że aby wkręcić się w powyższe aktywności, nawet zjeżdżanie na zjeżdżalni w to włączając (o ile jest przystosowana do naszego ciężaru i gabarytów) nie musimy posiadać dziecka, tudzież dzieci. Aby stworzyć kolorowe, intuicyjne arcydzieło i zawiesić je w salonie, wystarczy mieć płótno, pędzle i farby, które można kupić dziś bez najmniejszego problemu. Dlaczego warto?

Robię czasem takie "dziecinne", kreatywne warsztaty dla dorosłych. Zapraszam ich do siebie na kilka godzin i układamy wspólnie bajkę, wycinając w międzyczasie postacie namalowane przez dzieci. Mamy tylko je - te postacie. Wiemy, jak wyglądają i jakie są, ponieważ każde z dzieci opisuje wymyśloną przez siebie bohaterkę lub bohatera. Początkowo muszę dużo mówić, zachęcać i podsuwać pomysły. Początkowo, czyli przez pierwszych kilka minut. Zaraz potem się zaczyna. Wystarczy, że jedna z osób zacznie snuć opowieść, a pozostali już dopisują do niej kolejne linijki. Ledwie nadążam z ich zapisywaniem.

Satysfakcja z takich spotkań jest ogromna, a ich efekty zwykle są bardzo zaskakujące dla dorosłych bajkotwórców. Mali, oglądając potem opowiadaną przez nas bajkę, mają niezły ubaw, choć czasem też potężne zaskoczenie, że można było tak poprowadzić tą opowieść.

Jednym słowem, a właściwie dwoma, MAMY TO. Każdy z nas wciąż ma w sobie małą dziewczynkę, czy małego chłopca, który lubi i potrzebuje się bawić. Właśnie zaczęły się wakacje, wiem, że nie dla wszystkich, ale może warto pozwolić, choćby "po godzinach", na chwil kilka, by udzielił nam się nastrój, z jakim dzieciaki opuszczają mury szkoły na kilka letnich tygodni, wkraczając w ten czas ze swoją najszczerszą, dziecięcą radościąJ

Muzyczka do kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=LS1RXZ6qpLc&ab_channel=QueenOfficial

27 czerwca 2023r.