Kobieta Niebanalna próbuje odnaleźć się w codzienności. Szuka drogi najwłaściwszej dla siebie gdzieś pomiędzy domem, dziećmi a karierą. Matka, żona i kobieta przedsiębiorcza w jednym. Swoiste roztrojenie jaźni. I właśnie tej kobiecie pewnego dnia przytrafia się coś niezwykłego...

Teoretycznie był to dzień jak co dzień. Praca, szkoła, przedszkole, dom. Przeciętna dawka stresu, choć jednak niezupełnie powszednia. Bo to właśnie tego dnia nasza bohaterka postanowiła "nalepić" dzieciom pierogów. Dzieciom i mężowi, ma się rozumieć. A ten musiał zostać nieco dłużej w pracy, przez co nie mógł pomóc naszej Kobiecie Niebanalnej w jej heroicznych zmaganiach. Zresztą, nie ukrywajmy, on i tak zwykle nie garnął się do pomocy. Uważał, że jego rolą, jako rasowego samca, jest zarabianie więcej niż małżonka i zapewnianie rodzinie utrzymania na przyzwoitym poziomie. No i oczywiście dbanie o stan techniczny i estetyczny rodzinnego środka transportu, który niczym kobieta, potrzebował codziennej uwagi (zwłaszcza w sobotnie około południa) i dopieszczania. Czego nasza bohaterka pojąć nie była w stanie, lecz zaakceptować musiała (jak jej się wydawało) żeby mąż nie wściekał się na nią z byle powodu.

Kiedy tak rozważała mieszając pierogi w garze, a potem sprzątając w kuchni, gdy dzieci szczęśliwie były już w łóżkach, zadawała sobie raz po raz pytanie: "Dokąd zmierzam?". "Gdzie będę za kilka/kilkanaście lat, gdy dzieci się usamodzielnią a ja nie będę musiała już poświęcać im tak wiele czasu? Czy moja praca mnie satysfakcjonuje? Czy chodzę tam jedynie dla zabicia czasu, żeby nie wariować w domu, gdy dzieciaki są w szkole i przedszkolu a mąż zarabia na ich utrzymanie." Bo własnej pracy nie określała zwykle jako "zarabianie". Tysiąc dwieście złotych po odjęciu kosztów paliwa dawało kwotę daleką od jej wyobrażeń o satysfakcjonującej pensji. Ale musiała COŚ robić, żeby nie być TYLKO gospodynią domową, ponieważ tego określenia nie cierpiała bardziej niż swojej obecnej pracy.

Po skończonej pracy kobieta niebanalna siadła na kuchennym taborecie, położyła ręce na stole by już po chwili wesprzeć o niego także czoło... początkowo nie wiedziała, czy to jawa czy sen. Świat wokół zupełnie odbiegał od wszystkiego, co dotąd znała i widziała. Niebo zamiast kojącego błękitu jawiło się bladą czerwienią. Podobnie, jak ziemia pod jej stopami, skały i budynki znajdujące się wokół. Gdzieniegdzie dostrzegała mocniejsze, fioletowe akcenty. Po chwili zorientowała się, że są to napisy w jakimś obcym języku. A co najdziwniejsze ten świat, choć zupełnie jej obcy, wydawał się być realny. Nim zdążyła odpowiedzieć samej sobie na pytanie: "Jak to możliwe i skąd się tutaj w ogóle wzięła?" dostrzegła postać nadchodzącą z daleka.

Postać zbliżała się zadziwiająco szybko, by już po chwili stanąć naprzeciw niej. Była to kobieta. Wysoka, szczupła, zadbana i na pierwszy rzut oka bardzo, ale to bardzo pewna siebie. Nasza bohaterka już w tej krótkiej chwili zdążyła jej pozazdrościć. Wyglądu i tej pewności, która emanowała z każdego kroku nieznajomej postaci.

- Kim jesteś i skąd przybywasz? - zapytało ONO aksamitnym głosem.

- Kim ja jestem? Kim TY jesteś? Skoro jestem tutaj gościem, myślę, że powinnaś mi się przedstawić. - choć nasza bohaterka drżała wewnątrz ze strachu, starała się zrobić wszystko, by ONO tego nie dostrzegło. Instynkt samozachowawczy?

- Powiedzmy, że jestem ONO. Możesz mnie tak nazywać. Tak, potrafię czytać w myślach. Ale nie wszystko jestem w stanie zrozumieć. Dlaczego jesteś taka zmęczona? A raczej po co?

- Jak to po co?

- Po co robisz to wszystko, co tak bardzo cię męczy? - ONO przechylała głowę to na prawą to na lewą stronę, przyglądając się Kobiecie Niebanalnej z rosnącym zaciekawieniem.

- Bo muszę... bo chcę sprawiać radość tym, których kocham... bo to jest moja rola, moje zadanie... bo to umiem robić najlepiej... bo mam dzieci i muszę dla nich to robić...?

- Mnie się pytasz? Choć, coś ci pokażę.

ONO oprowadzała Kobietę Niebanalną po swojej krainie. Pokazywała domy, w których zawsze jest czysto bo... się nie brudzi. (To nawet rozbawiło naszą bohaterkę, ponieważ przywiodło jej na myśl słowa męża z jednej ze sprzeczek. Gdy tłumaczyła mu dlaczego odkurza trzy razy w tygodniu, a on z pełnym przekonaniem stwierdził, że: "ja nie brudzę".) Kuchnie, w których się nie gotuje tylko zażywa pigułki gaszące łaknienie i pragnienie oraz sypialnie urządzone tak, że spokojnie można spędzić w nich połowę życia. A w między czasie opowiadała jak wyglądają relacje i związki zawierane w tej nieziemskiej krainie. Monogamia nie istnieje, ponieważ komplikuje niepotrzebnie sprawę. Każdy może być z każdym (Jak w "Modzie na sukces" – pomyślała nasza bohaterka) i żadne zobowiązania nie wchodzą tutaj w grę. Beztroska króluje a wszystko poza nią organizowane jest w taki sposób by nie obciążać zbytnio kobiet i nie utrudniać im codziennego "niewiele robienia". Dzieci w zasadzie są hodowane nie zaś wychowywane, ponieważ zaraz po urodzeniu trafiają do specjalnych ośrodków, gdzie zapewnia im się wszystko co niezbędne do przetrwania. Czyli można powiedzieć, że związki na poziomie uczuć właściwie nie istnieją.

Z początku Kobiecie Niebanalnej ten zapoznawany świat wydawał się kuszący. Nie musiałaby o nic się martwić, o nic zabiegać. A już na pewno nikt nie obarczał by jej odpowiedzialnością za prowadzenie domu i wychowanie dzieci. Lecz czy ona naprawdę chciałaby tak żyć? Miała mieszane uczucia, ale jednak uczucia... A świat ONO wydawał się być obrany z uczuć. Kiedy próbowała jej przybliżyć swoją rzeczywistość, o której pamięć wyłaniała się z każdą chwilą spędzoną w czerwonej krainie, powoli sama zaczynała do niej tęsknić. Ale także uświadamiała sobie, co dotąd robiła źle. Że zbyt często ulegała wpływom otoczenia, stawała w codzienne szranki w roli matki i żony, jaką chcieliby w niej widzieć inni a nie ona sama. Winiła siebie samą za brak czasu DLA SIEBIE, co odbijało się nie tylko na jej poczuciu szczęścia i potrzebie samorealizacji, ale także na mężu i dzieciach. Narastająca frustracja to było coś, czego ONO nie potrafiła pojąć. Ją nękała co najwyżej nuda, ale szybko o niej zapominała, gdy po raz kolejny rzucała się w wir niezobowiązujących relacji i związków.

Kobietę Niebanalną coraz bardziej uwierał brak zrozumienia ze strony nowo poznanej istoty. A jednocześnie przestawała nim się przejmować. W końcu najważniejsze, by rozumiała sama siebie, by wiedziała czego chce i jak powinna do tego dążyć. By nie bała się próbować, podejmować ryzyka, stawać się sobą szanując innych, ale jednocześnie nie pozwalając by inni za nią decydowali.

Kiedy otworzyła oczy nie mogła przez chwilę zrozumieć, gdzie jest i jak się tutaj znalazła. Szybko jednak dotarło do niej, że to był tylko sen, a ONO tak naprawdę nie istnieje. Lecz, gdy po chwili dostrzegła na stole przed sobą małą, czerwoną kopertę po plecach przebiegł jej dreszcz przerażenia. Powoli otworzyła ją i wyjęła ze środka zdjęcie. Zobaczyła na nim siebie na tle czerwonego domu, choć tło zdawało się nie być wcale istotne. Bo najważniejsza na tym zdjęciu była ona sama. Miała postawę i spojrzenie ONO – tej, której pozazdrościła pewności siebie, gdy po raz pierwszy ją ujrzała. Doskonale wiedziała już co musi zrobić.

W najbliższą niedzielę zostawiła kartkę na stoliku tuż obok łóżka, tak aby mąż natknął się na nią tuż po przebudzeniu. Oto jej treść:

"Kochanie, drugie śniadanie jest w lodówce, wystarczy zapakować do pojemników (dzieci powiedzą Ci, który jest czyj:)), ubrania przygotowane, leżą przy łóżkach dzieci a ja jestem w pięknej krainie snów i pozwól niech tak zostanie... co najmniej do 9-tej:) Miłego dnia:) P.S. Dziś wieczorem mam wychodne, więc wróć do domu przed 18-stą. Wybieram się na "Spotkanie niabanalne". Bo w końcu jestem niebanalna, nieprawdaż?"

Podziałało. Mąż zaczął się szerzej, a z czasem także chętniej włączać w domowe prace i opiekę nad dziećmi, a kobieta niebanalna znalazła miejsce i czas dla siebie w zabieganej codzienności. Zrozumiała także, że nie musi być super-niezależna i wolna od wszelkich ograniczeń, aby czuć się świetnie z samą sobą. No i dotarło do niej, że jest super-babką dla własnego męża, super-mamą dla swoich dzieci i super tak w ogóle, dla samej siebie. Czego chcieć więcej?

Lublin, 29.04.2013r.