Och, jak ja tęskniłam do takiej niedzieli... do takiej ciszy i spokoju, nicnierobienia i robienia jednocześnie. Jesienne słońce rozpieszczało nas od rana, choć większość tej części dnia, przespałam. Potrzebowałam snu także, potrzebowałam zatrzymania.

Wyszłam na dwór, głaskałam gałęzie iglaków i patrzyłam w niebo. Zachwyciłam się kolorami jesieni, deszczem złotych liści sypiących się z brzozy. Wiatrem, który o tej porze roku pachnie zupełnie inaczej i aromatem ziemi roztaczającym się dookoła. Postanowiłam zajrzeć wszędzie tam, gdzie nie miałam czasu zagladać od kilku dni i pohuśtać się, patrząc w niebo. 

Na huśtawce czas zatrzymał się całkowicie. Byłam czuciem i słuchem, dzięki czemu wyłapałam śpiew ptaków i szelest spadających liści. Odrzuciłam głowę do tyłu, czułam jak moje włosy dotykają trawy, słyszałam jak ocierają się o jej ostre krawędzie. Zamknęłam oczy, poczułam na twarzy jesienne słońce. Przyjemne, nie palące nazbyt i w niczym nieprzeszkadzające. Pomyślałam, że gdyby w lecie było dokładnie takie, nie miałabym nic przeciwko, tylko żeby nie chowało się tak szybko za horyzontem...

Potem czytałam i trochę pisałam, donikąd się nie spiesząc, po prostu będąc tu i teraz. Kiedy Tomek pojawił się obok, poprosiłam, żeby przewiózł ziemię, którą zebrałam z kretowisk. Pojawiło się ich kilkanaście przez tych kilka dni, kiedy nie miałam czasu... trochę brakuje mi już sił na tę "walkę" z kretami, ale ktoś ostatnio mi powiedział:
- Ciesz się, że są krety. One są tylko tam, gdzie jest dobry dom i kochająca się rodzina.
Choć niezupełnie mnie to przekonuje, to za każdym razem, kiedy tylko pojawi się nowe kretowisko, te słowa wracają do mnie. Może coś w tym jest?

Tomek zajął się taczką, a ja poszłam z synem na trampolinę. Ostatni raz byłam tam... nie pamiętam jak dawno temu. Na pewno w maju 2022, tuż przed odejściem mojej Mamy, wieczorem, tuż po powrocie z działki, gdzie po raz ostatni siedziała razem z nami przy stole, grillowaliśmy i śpiewaliśmy dla niej, a dzieci wygłupiały się, jak zwykle, chcąc poprawić jej nastrój... Wtedy wierzyłam, że jeszcze może być dobrze. To był dobry dzień, jeszcze lepszy wieczór, pełen ulgi i uśmiechu, w sam raz na skoki na trampolinie...

Dziś też był dzień w sam raz... bawiłam się świetnie. Po chwili dołączyła do nas młodsza córa, a śmiechom i wygłupom nie było końca. No może poza słońcem, które urządziło sobie wieczór z naszego późnego popołudnia i musieliśmy uciekać do domu. 

Czuję ogromną wdzięczność za ten czas. Za każdy taki czas. Za każdy taki dzień. Inne też są piękne, rzecz jasna, ale ten był jak miód na skołatane serce.

Muzyczka do Kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=PFU8MUUyYYs&list=RDpBQ1BX-eY9o&index=7&ab_channel=FISZEMADETWORZYWO

29 października 2023r.