Jak bardzo to, jacy jesteśmy, jest uzależnione od naszych genów? Czy one faktycznie mają decydujący wpływ na nasz wygląd, zdrowie i samopoczucie? Przeczytałam jakiś czas temu rozmowę z doświadczonym psychoonkologiem, który, zapytany o kwestię genów w odniesieniu do chorób dziedziczonych, powiedział, że on nie dyskutuje i nie próbuje pomagać tym, którzy uważają, że ich choroba jest wyłącznie skutkiem krzywd, które wyrządzili im inni ludzie, lub genów. Jak można nakłonić do pozytywnego myślenia, które jest kluczem do zdrowego życia, kogoś, kto twierdzi, że nie ma wpływu na stan, w jakim się znajduje lub w przyszłości może się znaleźć?

Znam choroby, które objawiają się ze stuprocentowym prawdopodobieństwem, zbierając swoje bezlitosne żniwo. Choroby genetyczne, dziedziczone. Takie, z którymi nie ma co dyskutować i nie chcę nawet myśleć, co czuje człowiek, który wie, że w określonym wieku zacznie chorować i nic nie może na to poradzić.

Chociaż... znam też przypadek mężczyzny, który zachęcony do walki i nie poddawania się temu, co teoretycznie nieuniknione, nie pozwolił, aby choroba przebiegała według wcześniejszego, unaocznionego mu i opisanego przez naukę schematu. W efekcie żyje i funkcjonuje całkiem nieźle, choć teoretycznie od kilku lat miał być już warzywem. Czyli jednak...

Medycyna wciąż się rozwija, podsuwając nam coraz to nowe rozwiązania i możliwości. Znajduje też sposoby na radzenie sobie z chorobami, które kiedyś skazywały pacjenta na niedołężność, niepełnosprawność, niesamodzielność, czy w ostatecznym rozrachunku, cierpienie i śmierć. 

Z każdym rokiem udaje się skuteczniej podejmować walkę z tym, co niegdyś nielicznym pozwalało na dożycie późnej starości. Uleganie myśleniu katastroficznemu, podszeptom w stylu: "nie unikniesz tego, jesteś na to skazana", albo "i tak cię dopadnie", otwiera drzwi temu, czego tak naprawdę się obawiamy. Otwiera furtkę myśleniu, które degraduje nasz system obronny, zdolny do czynienia rzeczy niemożliwych. Rzecz jasna, póki mamy nad nim kontrolę.

Niedawno zgasło kolejne młode życie naznaczone ciężką, śmiertelną chorobą nowotworową. Lekarze orzekli po pierwszej diagnozie, że "góra trzy miesiące". Chłopak żył prawie rok. Tak niewiele brakowało, a zaskoczyłby lekarzy, bliskich i być może samego siebie. Tak niewiele i tak wiele zarazem. Nie wiemy, co działo się w jego uśpionym ciele, ile bitew musiał stoczyć, ile z nich wygrał... Gdyby zachorował za kilka lat, może miałby większe szanse? A może nie? Faktem jest, że nawet w tak beznadziejnej sytuacji, nie poddał się. Ani on, ani jego bliscy.

Co wynieśli z tego czasu? Coś, czego mi brakuje. Mogą być spokojni, że zrobili wszystko, co w ich mocy i nikt, ani nic im już tego nie odbierze. Mogą być pewni, że wybrali świadomie własną drogę, nie ulegając schematowi. Czy było warto? Twierdzą, że tak. A skoro oni tak twierdzą, to mi nie wypada w to wątpić.

Muzyczka do Kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=G7S4uoc8g6k&ab_channel=MuzykaG%C3%B3ralska

29 grudnia 2023r.