Ciąg dalszy mantrowania. "Moje ciało jest zwarte i gotowe. Wie co robi." Wchodzę na scenę, a chwilę wcześniej czekałam na występ przysłuchując się wystąpieniom i przemowom. To nie do końca jest scena nawet... "Moje ciało jest zwarte i gotowe. Wie co robi." Jak wyglądam? Czy nic mi się nie zawinęło, podwinęło kompromitująco, wymięło i zniknęło, choć miało być widoczne, tudzież na odwrót? "Moje ciało jest..." Tak, tak, ale czy nic mi się nie podwinęło? Poprawię, przyklepię. Cholerne włosy. Pod czapką siadają, elektryzują się i wyglądają potem dupowato. Chcę wiosny!
Wchodzę na "scenę" i bez wahania sięgam po mikrofon. Kiedyś czekałabym, aż ktoś mi go poda, albo drżałyby mi ręce... "Moje ciało jest zwarte i gotowe. Wie co robi." Faktycznie, chyba wie, bo tuż po tym, jak przesuwam kciukiem suwak od włącznika, czy jak to tam nazwać, przystawiam mikrofon do ust i mówię: "raz, dwa... jestem" i zaczynam nawijać. Że Tomek musi podstroić gitarę, a ja w tym czasie nas przedstawię. Że nazywamy się "Kasia i Tomek" i zagramy kilka swoich utworów. Żeby wszyscy obecni się nie obawiali, nie potrwa to długo, ja też już zgłodniałam.
To ostatnie, w związku z poczęstunkiem, który czekał na wszystkich obecnych na dolnej sali i bardzo im się należał po dwugodzinnych uroczystościach. A potem pierwszy dźwięk tomkowej gitary i już wiem, że "moje ciało wie, co robi". Choć mam zbyt suche usta i brakuje mi śliny, rozumiem, że to głównie z powodu niewielkiej ilości powietrza w pomieszczeniu... powietrza wolnego od ciepłych wydechów. A może trochę ze stresu jednak, że to nie do końca scena i... czy my tutaj w ogóle pasujemy? Ciiiiii!
Śpiewam drugi utwór i zapraszam wszystkich obecnych do klaskania, wspólnych refrenów i takich tam. Część się włącza, a ja od razu szerzej się uśmiecham i podryguję w rytm muzyki. "Moje ciało jest zwarte i gotowe. Wie co robi." Ufam mu i przestaję się spinać. Ufam także swojemu uśmiechowi, który wielu obecnych odwzajemnia. W ustach zasycha mi nadal, ale to z pewnością przez tę duchotę. Jednak wiem, że można śpiewać pomimo, bo moje ciało "wie, co robi".
Proszą o bis, a oklaski po nim są, jak miód na moje serce. Tomek ma wypieki od tego gorąca, a ja czuję ogromną ulgę, dowiodłam, że to już ten etap. Bez drżących rąk i obawy przed oceną. Z uśmiechem i pewnością, że wiem, co robię i, że potrafię. Cieszę się i gratuluję sobie samej w myślach. Gratuluję Tomkowi i mówię, że jestem z nas dumna.
Kiedyś byśmy nie dali rady, albo dalibyśmy, ale byłoby to okupione gigantycznym, zupełnie zbędnym stresem - podstępnym wrogiem mojego ciała. A ono przecież jest "zwarte i gotowe", kiedy staje przed konkretnym zadaniem. Wystarczy mu świadomość tego, że potrafię i wtedy doskonale "wie, co robi" prowadząc mnie przez kolejne doświadczenie ku pięknym chwilom, ku dobrym wspomnieniom.
Niech stale wiedzie mnie ta pewność, że "moje ciało jest..." zawsze po mojej stronie.
Muzyczka do Kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=DDqk0PBv0ok&ab_channel=CaitlinKoch
2 lutego 2023r.