c.d. Kawki 278/279

W budynkach, tworzących jednocześnie osiedlowy kompleks handlowy i schronienie dla handlujących i ich klientów, znajdują się piekarnie, sklepy przemysłowe, sklep mięsny, coś w rodzaju kiosku z "przydasiami" i tania odzież. Wchodzę do środka, lecz szybko się poddaję. Jakoś drogo, a ciuchy mocno podniszczone, albo to zwyczajnie nie mój dzień wyłapywanie perełek. Idę dalej i widzę szyld zapraszający do wnętrza sklepu z naprawdę ładną i oryginalną odzieżą, zważywszy na to, co widzę na wystawie.

Strzał w dziesiątkę, ciuchy totalnie w moim stylu. Z przodu krótko, z tyłu długo. Niewiadomo, gdzie przód, a gdzie tył. Asymetrie i inne dziwności. Czerń, a na niej ciekawe aplikacje, sznurki, paski, podpinane rękawy i jakościowo naprawdę w porządku. Jednak... trochę drożej niż sądziłam.

Kiedy przegrzebuję się przez jeden z przeładowanych wieszaków, moja uwaga przez chwilę skupia się na rozmowie sprzedawczyni i klientek.
- A kiedy będzie szefowa?
- Będzie, będzie. Pewnie za kilka minut. Pisała, że już jedzie.
- O, to dobrze. Ona na pewno coś znajdzie. A może pani jeszcze raz sprawdzi, czy na pewno nie ma tego stanika?
- Patrzyłam już dwa razy...
W tej chwili drzwi otwierają się i do sklepu wchodzi właścicielka, jak się domyślam słysząc reakcję klientki.
- Jest szefowa! Dzień dobry!
- Dzień dobry, jestem. W czym mogę pomóc?
- Potrzebujemy stanika, takiego jak ten, tylko w większym rozmiarze. 
- Już szukam. Na pewno mamy, a jak nie, to pokażę inne, też ładne.
Szefowa rusza w stronę zaplecza, a klientka zwraca się do córki (jak się domyślam) stojącej w przymierzalni.
- Szefowa zaraz coś ci znajdzie. Nie ubieraj się jeszcze, poczekaj.
- Wiem, słyszałam. Tylko szybko, bo ja tu nago stoję.
- Już, już.
W tym czasie szefowa nie zdąża dojść na zaplecze, ponieważ inna klientka przechwytuje ją, prosząc o bluzkę, czy sukienkę w innym rozmiarze, niż ten na wieszaku.
- Szefowo! Może szefowa przynieść te staniki?
- Tak, tak, już idę. Niech pani zaczeka, albo niech pani przymierzy ten rozmiar, powinien być dobry - zwraca się do klientki pytającej o ciuszek z wieszaka.
- Ja tu stoję nago!
- Spokojnie, szefowa zaraz ci coś przyniesie. Nie ubieraj się jeszcze.
- Już, już - szefowa nie pozwala się już zatrzymać żadnej z klientek.
Przyspiesza i po chwili wraca z zaplecza z kilkoma stanikami. Dziewczyna "stojąca nago", przymierza je jeden po drugim, a szefowa, matka i druga sprzedawczyni komentują:
- Nie, w tym wyglądasz, jak w zbroi. A ten... co to za miseczka w ogóle. Nie no, ten jest najlepszy. Proszę pokazać, obrócić się, o tak, ten jest w porządku. To może dwa weźmiemy? Czarny i biały. 

Trochę zmyślam, a trochę mieszają mi się fakty, ponieważ sama w tym czasie przegrzebałam większość wieszaków i zdążyłam przymierzyć kilka tunik. Tym razem nic nie leżało na mnie tak, jakbym chciała, ale sprzedawczyni nie poganiała mnie, nie komentowała, uśmiechnęła się, kiedy wychodziłam dziękując i mówiąc, że cieszę się z odkrycia tego miejsca, o którego istnieniu dotychczas nie miałam pojęcia.

Może tam jeszcze wrócę? Może całkiem niedługo? Sterta ciuchów i kobiety niekrępujące się zupełnie przed sobą, pomagające sobie w wyborze, zwracające się do siebie bez ceregieli i negatywnych emocji. Atmosfera lepsza, niż w niejednym z ekskluzywnych butików. 

Wychodzę z terenu targowiska i idę do miejsca, które przywiodło mnie w to sobotnie przedpołudnie, o tak niezwykłej dla mnie porze, w zapomnianą nieco rzeczywistość. Słońce objawiło się na dobre, a ja z uśmiechem wystawiam do niego twarz. Cieszę się, że tu jestem.

Wspominając tekst o nagości, staje mi przed oczami wspomnienie wyprzedaży w jednym z ciuchlandów, niedaleko mojego miejsca pracy. Poszłam tam, korzystając z chwili wolnego czasu. Tłum ludzi, masa ubrań i lustra na słupach, przed którymi klientki stawiają pełne koszyki i zaczynają przymierzać. Jedna z nich, bez zastanowienia ściąga kurtkę, sweter i na chwilę zostaje w samym staniku (jeśli chodzi o górną część tułowia, rzecz jasna). Sięga po pierwszą bluzkę z koszyka i zakłada ją niespiesznie. Ta, która jej towarzyszy, pomaga naciągnąć rękawy i wygładzić materiał marszczący się na plecach. Zastanawiam się, czy, gdyby ta pierwsza była sama, to też by tak, bez zastanowienia, rozebrała się i przymierzała bluzkę, nie zważając na ludzi kręcących się dookoła. Myślę, że tak, z tej prostej przyczyny, że nikt, absolutnie nikt, poza mną, nie zwraca na nią uwagi. Wszyscy, w skupieniu, przerzucają wieszaki i wybierają to, co wpada im w oko, wrzucając kolejne ciuszki, szybkim i zdecydowanym ruchem, do "swojego" koszyka. Tutaj nie ma czasu na obserwację, "podsłuchiwanie", czy przyglądanie się, jak coś na innej "leży". No chyba, że to COŚ, wpadnie nam w oko. Wtedy to już zupełnie inna historia. Czy też, historyjka raczej;P

Muzyczka do Kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=bn4yvJtVnyw&ab_channel=NataliaPrzybysz

18 lutego 2024r.