Czasem po prostu dzieją się rzeczy, na które nie mamy zupełnie wpływu. Wróć... często dzieją się rzeczy, na które nie mamy wpływu. No nie... może dosyć często, albo jednak czasem? I o jakie rzeczy, tak właściwie, mi chodzi?

Pierwszy raz tej przedwiosny, popracowałam trochę przy naszych roślinach. Rano, a w zasadzie przed południem, obiecałam sobie, że dziś jeszcze sobie odpuszczę, bo zmęczenie i kobieca, comiesięczna przypadłość i w ogóle jakoś tak zimno, jeszcze mnie przewieje i będzie... Jednak, kiedy już ogarnęłam większość sobotnich rytualnych sprzątań i ogarnięć przestrzeni wszelakich, a rosół pyrkał leniwie, pomyślałam: 
- A może jednak?
I już po chwili wciągałam na siebie jedną z "roboczych" bluz, a zaraz potem wygrzebywałam rękawice ogrodowe z jakiejś zapomnianej kieszeni, równie roboczej kurtki, by kwadrans później stanąć przy bluszczu wzywającym rozpaczliwie pomocy, by zrobić to, co do zrobienia było konieczne.

Niby nic, niby tylko czterdzieści minut... może godzinkę, ale jednak pokicałam dookoła, pokucałam i powstawałam, poschylałam się i w efekcie poczułam, że żyję. Do tego powietrze, faktycznie nieco rześkie, smagało mi twarz, zarumieniając policzki i czerwieniąc oczy. Z przyjemnością wciągnęłam talerz rosołu po powrocie do domu i przystąpiłam do sporządzania listy zakupów... tyle tylko, że wcale, ale to wcale, nie chciało mi się na te zakupy jechać.

Córa dostrzegła mój gasnący entuzjazm i zaoferowała pomoc, a w zasadzie, tonem nie znoszącym sprzeciwu, oznajmiła mi, że ona pojedzie z tatą. Przy okazji mieli odebrać pewną szafę z sieciówki, na prośbę naszego sąsiada.
- Kur...! - syknął Tomek, wciągając, podobnie jak ja, krzepiący rosołek.
- O co chodzi? - zapytałam zaniepokojona nagłym przypływem negatywnych emocji, któremu dał wyraz.
- Kubiki! I siatki z ciuchami! Przecież ja ciągle mam to w bagażniku!
- Nie denerwuj się - wiem, że tak się nie powinno mówić, doskonale wiem - przecież kubiki będą w tym tygodniu potrzebne na przeglądzie, a siatki... Widziałeś, jak wyglądają wszystkie kontenery na używaną odzież w okolicy. Gdzie mam te ciuchy wyrzucić? Jak tylko zrobią miejsce, oddamy je...
- To znaczy, że ja mam je ciągle wozić?
- Spokojnie, po co te nerwy - tak też się nie powinno... - lada dzień wyrzucimy je, gdzie trzeba.
- Dobra, wystawię to na podjazd. Jest sucho, nie powinno padać, nic się nie stanie.
- Jasne, że nic się nie stanie. No już, nie ma co się złościć. Nic się nie dzieje - przytuliłam Tomka, przywołałam uśmiech na jego twarzy, a chwilę później wyszedł, żeby ogarnąć, wspomnianą wyżej, niechcianą zawartość bagażnika. 

Kiedy córcia wyszła z domu, wezwana przez Tomka czekającego na nią z odpalonym silnikiem, pomyślałam, jak to dobrze, że ja nie muszę jednak nigdzie dzisiaj jechać... Nim minął kwadrans, telefon, leżący tuż obok, zaczął podrygiwać grając świetnie mi znaną melodię.
- Co tam?
- Mamo, ja nie wytrzymam! Nawet nie zdążyliśmy wyjechać spod domu. Tata zahaczył zderzakiem o te rzeczy, które wyjął z bagażnika... 

Pominę szczegóły, oszczędzę dalszy przebieg zdarzeń. Nic wielkiego się nie stało, jednak tego wieczoru nie udało się przewieźć żadnej szafy, a Tomek musiał otrzymać od nas solidną dawkę: "czasem tak się zdarza, to nie twoja wina, może gdybyście jednak pojechali, stałoby się coś gorszego". Wszystko przyjął, nie wiem, czy z wdzięcznością, i pół nocy dumał, jak i, czy uda mu się ogarnąć temat do poniedziałku.

Udało się, choć może zanadto wybiegam w przyszłość. A ja mogę pochwalić się za spokój, który utrzymałam. Raz tylko rzuciłam niestosowne:
- Jak to się stało? 
czy też:
- Narozrabiałeś.
a może raczej:
- Co ty zrobiłeś?
Nie pamiętam, ponieważ rozpłynęło się to w ciemności tego wieczoru, właściwie niezarejestrowane przez Tomka, albo zarejestrowane lecz nie odebrane w ogólnym zamieszaniu. A poza tym powtarzałam:
- Nic się nie stało - ponieważ tak właśnie myślałam, tak uważałam i chciałam, aby Tomek także na tej myśli się skupił.

Bo naprawdę NIC SIĘ NIE STAŁO. No może poza tym, na co Tomek, w wyniku zmęczenia przedwiosennymi, sobotnimi pracami i całym minionym tygodniem, nie miał wpływu, albo miał wpływ bardzo znikomy. Poza tym NIC.

Muzyczka do Kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=Gxd07p72pr8&ab_channel=JUNNNKKO

9 marca 2024r.