Zrobiliśmy wczoraj niespodziankę mojej przyjaciółce. Odwiedziliśmy ją bez zapowiedzi, ponieważ... miała w tym dniu urodziny:)

Nigdy nie zapomnę tych cztery lata temu, kiedy pandemia była w natarciu i dopiero co ogłoszono pierwszą kwarantannę narodową, zamykając nas tym samym w domach. Ależ byłam wściekła! Zbliżały się bowiem także moje urodziny, które obiecałam sobie świętować hucznie i w szerokim gronie przyjaciół, na co nie mogłam sobie pozwolić w małym M3, w którym wcześniej żeśmy mieszkali...

Chciało mi się płakać. Nie mogłam jej odwiedzić, nie mogłam taże zaprosić jej i innych moich bliskich na własne urodziny. Miotałam się niespokojnie po chałupie, aż w końcu rzuciłam do Tomka:
- Chodź. Idziemy do łazienki. Nagramy coś dla niej.
Tomek nie oponował. Wiedział, że jak już podjęłam postanowienie, to się nie cofnę i spokoju mu nie dam.
- Co chcesz nagrać?
- "Kochaną" Renaty Przemyk. Ten tekst mi do niej pasuje, a poza tym... nieważne. Chodź i już.

Chwilę później siedzieliśmy w łazience, gdzie mamy całkiem niezłą akustykę i na dodatek możemy uniknąć niechcianych odgłosów życia domowego. Przystąpiliśmy do dzieła. Tomek ustawił telefon na koszyku z papierem toaletowym i jazda. Nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się, że już pierwszą wersję uznaliśmy za całkiem znośną i mogłam zrobić z nią to, co zamierzałam.

Prócz piosenki zaśpiewanej przy akompaniamencie Tomkowej gitary, złożyłam przyjaciółce życzenia i wysłałam jej to nie zwlekając. Trochę mi ulżyło. Zrzuciłam z siebie część nękającego mnie napięcia i mogłam spokojnie zasiąść z familią do rodzinnego obiadu. Kiedy tak siedzieliśmy razem, zerkałam co chwilę na telefon, czy już odebrała wiadomość... pojawiło się powiadomienie, że tak. Za chwilę zerknęłam ponownie... brak reakcji. Ani serduszka, ani kciuka w górę, ani słowa odpowiedzi... hmm. Jem dalej, a Tomek pyta, czy coś napisała.
- Nic. Może słucha drugi raz? A może jej się nie chce pobrać, albo coś takiego?

Minęło piętnaście minut, skończyliśmy obiadek i powoli zaczynaliśmy sprzątać, kiedy nagle drzwi do naszego domu się otworzyły i weszła przez nie ona, wraz ze swoim mężem. 
- Nie mogłam nie przyjechać.
Aż podskoczyłam z radości. Wyściskałyśmy się, wycałowałyśmy. Podziękowała mi za cudowną niespodziankę. Okazało się, że wzruszyłam ją na całego i po wysłuchaniu nagrania, rzuciła do męża siedzącego obok:
- Wstawaj. Jedziemy.

Przywieźli szampana, którego wypiliśmy razem. Pośmialiśmy się, cudnie spędziliśmy czas, a dwa dni później były moje urodziny... nie mogli mnie odwiedzić, lecz ja miałam już dużo lepsze nastawienie. Poprosiłam Tomka żeby zrobił mi dobrego drinka, zamknęłam się w pokoju z równie dobrą muzyką, a on, razem z dzieciakami, zrobił pyszny obiadek. Potem był tort, wspólne odlądanie filmu, rozmowy i śmiech. 

Dziś, kiedy wspominam tamten czas, czuję lekki ścisk w żołądku. To było jednak cholernie trudne. Te pierwsze lockdowny, zakazy, nakazy, straszenie kolejnymi przypadkami, karami, mandatami, szczucie śmiercią. Tak, uważam, że nie wszystko, co się wtedy zadziało powinno mieć miejsce, a w zasadzie większość, ale dziś nie o tym.

Dziś o urodzinach, które dzięki moim przyjaciołom i bliskim kojarzą mi się zasadniczo bardzo dobrze. Podobnie, jak te rok później, licząc od opisanych powyżej, kiedy ogłoszono kolejne już "zamknięcie", ponownie uniemożliwiając mi świętowanie tak, jak bym chciała. Nie mogłam usiedzieć na miejscu. Wiedziałam, że muszę coś zrobić. Coś przez wielkie "C". Tak, żeby było niebanalne, niezwyczajne, żebym uczyniła wyjątkowym ten dzień. Postanowiłam nagrać klip do naszej nowej piosenki. Oczywiście z pomocą Tomka i naszych dzieci. A nowa piosenka powstała kilka dni wcześniej i zarejestrowaliśmy ją na telefonie w naszej sypialni... Nieważne. Nie obchodziła mnie jakość dźwięku, drżenie rąk podczas nagrywania, czy średnio przemyślane kadry. Interesował mnie efekt końcowy. Ślad.

Zatytułowałam tę piosenkę "Będzie dobrze" i dwa lata później pojawiła się jako tytułowy utwór na naszej debiutanckiej płycie. Na płycie, która wyszła nam naprawdę świetnie, która podoba się do dziś, a moja Mama zdążyła ją jeszcze wysłuchać i rozesłać wszystkim ciotkom w rodzinie...

Widzisz, KOCHANA, mam same dobre skojarzenia z Twoim świętem i świetnie się składa, że jest tuż obok mojego:) W tym roku dołączyły do nich kolejne, a aperol, który wypiłyśmy razem, pychota:P

Muzyczka do Kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=HTYRxPMQopY&ab_channel=RenataPrzemyk

23 marca 2024r.