"Kiedy ktoś zaczyna zdanie od słowa "nie" i neguje to, co ma do powiedzenia, to właściwie to, co mówi, znajduje się po tym "nie"." Cytat pochodzi z książki "Toksyczne relacje", której autorem jest Bernardo Stameteas. Dziś znowu wpadła mi w ręce.
Czy to znaczy, że kiedy ktoś mówi: "Nie obraź się, ale..." to chce żebyśmy się obrazili? A może raczej, kiedy mówi: "Nie mówię tego, bo jestem zazdrosny..." powinniśmy jednak mieć pewność, że jest zazdrosny? Te niejednoznaczne przekazy, z jednej strony są trudne do zrozumienia, a z drugiej stanowią niejako przekaz podprogowy, dzięki któremu możemy z dużym prawdopodobieństwem odgadnąć cudzie intencje.
Pamiętam, jak zaczęłam realizować własną muczyczną pasję, a moje nieco dalsze otoczenie niezupełnie to rozumiało. W zasadzie to nie powinnam oczekiwać tego zrozumienia, czy aprobaty, jednak ja tak nieziemsko jarałam się tym, że mam odwagę wychodzić na scenę i wyśpiewywać, co mi w duszy gra, że potrzebowałam współodczuwania, współudziału w tym nie lada wyczynie. Ponadto byłam pewna, że go otrzymam... No bo, skoro obcy ludzie podchodzli do mnie po koncercie i mówili:
"- Podziwiam twoją odwagę. Jak ty to robisz? Piszesz piosenki, śpiewasz, choć sama się wszystkiego nauczyłaś. Rób to dalej, bo naprawdę warto."
to dlaczego niby miałam przypuszczać, że wszyscy moi bliscy nie postąpią podobnie?
Tymczasem, po kilku miesiącach od pierwszego wejścia na scenę, usłyszałam, że powinnam sprzedawać swoje teksty, bo są świetne, zamiast sama je wyśpiewywać. Oczywiście było to mówione "z troski" o mnie, a wypowiedź zaczęła się słowami: "Nie obraź się, ale...". Bolało przeokrutnie i jednak poczułam się trochę obrażona.
"Deprecjonowanie jest jedną z metod stosowaną przez osoby stosujące przemoc." Czy ja sama czasem nie deprecjonuje? Niestety, zdarza mi się i nie zawsze refleksja przychodzi natychmiast, często ze znacznym opóźnieniem. Jednak wiem, jak to działa i skąd się we mnie bierze. Częstokroć powodem jest zazdrość, której w sobie bardzo nie lubię, a która najczęściej wynika z braku umiejętności dostrzegania własnych osiągnięć i doceniania ich. To trochę tak, jakbym wciąż czekała na aprobatę ze strony, z której ona nigdy nie nadejdzie. Wiem, że muszę dać ją sobie sama, uzupełnić ten brak i pójść dalej. Staram się.
Staram się także rozumieć mechanizmy, które w innych wywołują potrzebę wysyłania niejednoznacznych komunikatów, wykorzystywania języka gestów podczas, gdy na pytanie: "Jesteś zły?" nie chcą odpowiedzieć zgodnie z prawdą, lecz zamanifestować złość mimiką twarzy, czy wzruszeniem ramion, niewyrażania aprobaty celem bagatelizowania osiągnięć drugiej strony, wnoszenia fałszywych, domniemanych oskarżeń, dla zyskania kontroli nad oskarżaną osobą, czy też odwrócenia uwagi od siebie, drwienia, by zdeprecjonować rozmówcę dla własnych korzyści, bądź znowu, chronienia siebie.
Co możemy zrobić, ay przestać deprecjonować? Zwiększyć własną świadomość w tym temacie i po prostu przestać. A co możemy zrobić, aby "obronić się" przed deprecjonowaniem? Możemy na przykład powtórzyć za autorem cytowanej tu książki: "Nie masz nade mną wladzy, kpię z twoich kpin.", albo wymyślić sobie inne odzywki, tzw. riposty, których użyjemy będąc w takiej sytuacji.
"Musimy zacząć trochę więcej się śmiać, nawet ze swoich obaw. Śmiech ma uzdrawiającą moc. (...) Kiedy się z ciebie naśmiewają, naśmiewaj się jeszcze bardziej z samego siebie. Inwestuj swoje siły w śmiech." I jeszcze... "Ten kto się z ciebie naśmiewa, oznajmia jedynie, że w obszarze, który jest przedmiotem jego drwin, czuje się całkiem bezsilny."
Dosyć płynnie autor przeszedł od deprecjonowania do naśmiewania, ale w sumie te dwa wzorce zachowań się przenikają. Ktoś, kto deprecjonuje nasze osiągnięcia, poniekąd je wyśmiewa, umniejsza, sprawia, że tracą na ważności. Na szczęście to jedynie złudzenie. Wystarczy, że nauczymy się to dostrzegać i na tym budować własną odpowiedź. Podstawą dla niej może być śmiech. Czemu nie?:)
Muzyczka do Kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=bWXazVhlyxQ&ab_channel=RATMVEVO
8 kwietnia 2024r.