Nie wiem, czy znowu coś nie pokręciłam, ale według mojej pamięci i świadomości, dziś przypada rocznica ślubu moich rodziców. Dziwnie mi z tym, że nie możemy jej świętować. Czy fakt, że moja Mama odeszła niespełna dwa lata temu, oznacza, że mamy do czynienia z drugą, niepoliczoną, czy też niepoliczalną rocznicą?
Cieszę się, że mój Tata ma nowych znajomych, nowe mieszkanie, nowe życie, które pozwala mu myśleć o przyszłości i czerpać z życia pomimo. No bo, co innego można zrobić znajdując się w takiej sytuacji? Oczywiście mam na myśli jedyne sensowne działania, dalekie od upadania na twarz, biczowania się i nużania we wspomnieniach. "Aby żyć, trzeba płonąć, a nie ledwie się tlić", jak napisałam w swojej najnowszej piosence i staram się tego trzymać.
Przeczytałam dziś rano w kalendarzu autorstwa Beaty Pawlikowskiej, że to jest Dzień Wdzięczności. Że czując wdzięczność i wchodząc z nią w kolejny dzień, zyskujemy pozytywne nastawienie, budzimy wiarę, nadzieję i wszystko to, co może stawać się wiatrem w nasze żagle. To już moja własna interpretacja jej słów, ona wspomniała tylko, a może aż, o wdzięczności.
Pomyślałam zatem: "Za co dziś jestem wdzięczna?".
W kontekście rocznicy ślubu moich rodziców, poczułam wdzięczność za to, że przez większość swojego dotychczasowego życia miałam przy sobie obydwoje rodziców. Poczułam także wdzięczność za to, że połączyła ich i, przez większość wspólnego życia, prowadziła prawdziwa miłość. Że, choć ograniczały ich wspomnienia, czy trudne sytuacje, którym musieli stawiać czoła, każdy po swojemu, to jednak widywałam nie raz ich uśmiechy, splecione dłonie, czy buziaki na dzień dobry, do widzenia, czy dobranoc, a czasem zupełnie bez okazji. Że mogłam siedzieć kilka razy, tuż obok nich, na tarasie domku, na ich ukochanej działce, tuż obok, podczas gdy oni przytulali się i rozmawiali ze mną i ze sobą. Że nasze dzieci mogły wskakiwać do ich łóżka o poranku i śmiać się i słuchać opowieści o tym, co już było i jak. Że ja mogłam przez wiele dni, tygodni i miesięcy, a nawet lat, dzień w dzień, odwiedzać ich przed snem, dając buziaka na dobranoc i życząc kolorowych snów...
Bywało różnie, raz lepiej, raz gorzej. Ciągnęli za sobą wiele niezałatwionych spraw, zaszłości, które kładły się cieniem na ich relacji i wypełzły z mrocznych zakątków maminej podświadomości, czy świadomości, formując krzywdzące słowa tuż przed metą. Mogłoby ich nie być, ale wymagałoby to ogromnej pracy, mozolnej i sumiennej. Pracy, na którą widocznie zabrakło im cierpliwości, albo czasu... Tak, czasu niewątpliwie im zabrakło. Za to z pewnością, nigdy wdzięczności nie poczuję...
Muzyczka do Kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=0S-t45AGIpc&ab_channel=smokieVEVO
14 kwietnia 2024r.