Ech... jak ja lubię wsiąść do samochodu, czy do pociągu, z Tomkiem i pojechać na kilka, kilkanaście, czy nieco więcej godzin gdzieś, gdzie będziemy mieli więcej czasu dla siebie, a także na rozmowy ze sobą i z napotkanymi osóbkami oraz oddawanie się naszej muzycznej pasji bez granic. Dzieci się wkurzą na mnie, jak to przeczytają, ale myślę, że one także to czują. Tę energię, z którą wracamy po takim wyjeździe i dostrzegają, że taki czas tylko we dwoje, lub we dwoje plus ludzie, którymi zechcemy się tym czasem podzielić, mimo iż nie są naszymi dziećmi, bardzo nam służy;)
Kiedy w serialu, czy filmie słucham dialogu dwojga rodziców, których dzieci za chwilę wejdą w dorosłość, lub zmienią szkołę, na tą bardziej "dorosłą", zastanawiam się, na ile czuję podobnie. Często bowiem w takich serialowych rozmowach pojawia się motyw "pustego gniazda", czy też zostania tylko we dwoje, co rodzi dylematy w stylu: "co my teraz poczniemy?". Kocham nasze dzieci nad życie, a przede wszystkim lubię je, co gwarantuje nam naprawdę zajebistą atmosferę na co dzień. Chce mi się wracać do domu, chce mi się dzielić z nimi chwile, lubię nasze wspólne wyjazdy itd. itp. Jednak to nasze familijne bycie, nie zaspokaja potrzeby bycia tylko we dwoje, którą mam odkąd Tomka poznałam i w nim się zakochałam. Nie zaspokaja także potrzeby bycia sam na sam ze sobą, którą zaczęłam odczuwać silniej, wraz ze wzrostem samoświadomości i sympatii do własnej osoby.
Przez długi czas nie potrafiłam przyznać otwarcie, że mi tego brakuje. No bo, jak powiedzieć dzieciom, lub obwieścić światu, że ich mama jest na tyle zmęczona codziennym zabieganiem, że marzy tylko o tym, by porwać ojca na kilka dni i pojechać gdziekolwiek bądź, choćby do miejscowości oddalonej pół godziny autem od domu?
- Co z ciebie za matka!?! - wyrwałoby się z niejednych ust.
Rozumiem, jakbym jeszcze tę prawdę zawoalowała i powiedziała:
- Będę okropnie tęskniła za dziećmi. Normalnie nie wiem, jak ja bez nich wytrzymam, ale pojadę na ten weekend we dwoje. Musimy popracować nad scaleniem naszego związku, czy też poprawą nadszarpniętych relacji. Cóż, nie chcem, ale muszem. - wtedy z pewnością dobiegłby mych uszu niejeden współczujący "och", czy "ach", a zaraz po nich pojawiłaby się niechybnie niejedna "dobra rada" w stylu:
- Dasz radę, szybko zleci. Nim się obejrzysz, będziecie z powrotem w domu, a wasze pociechy w twoich ramionach.
Ale tak wprost? Tak bez ogródek? Bez drgającej powieki i łamiącego się głosu:
- Potrzebuję pobyć sama z Tomkiem. Wyjeżdżamy na kilka dni, muszę naładować akumulatory.
... czy to w ogóle przystoi???
Przystoi, przystoi i niesie plon oczekiwany, w postaci matki wyciszonej i ojca z większym dystansem do codziennych obowiązków. W postaci odświeżonej relacji dwojga, do której powróci spontaniczność i uważniej zaspokajana potrzeba bliskości, czułości... uśpiona nużącymi "musikami".
- To kiedy następny wypad? Może dziś?:)
Muzyczka do Kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=6Ca7i0MgbeI
28 kwietnia 2024r.