Każdy z nas, od czasu do czasu, marzy o tym, aby popłynąć, odpłynąć, czy też wypłynąć na szerokie wody. Poczuć wiatr we włosach, wodę na ustach i całym ciele. Zmęczyć się, a potem odpocząć na brzegu, patrząc w bezkresny horyzont chwil, które wciąż przed nami... czy aby na pewno?
Zwykle za dużo myślę i zbyt szczegółowo analizuję. Tyczy się to absolutnie wszystkiego, co dzieje się we mnie i w moich bliskich, na wyciągnięcie ręki i w nieco odleglejszych kręgach. Im bliżej mi do siebie, jaką chciałabym być, tym bardziej świadomie dopuszczam do siebie to, co płynie z zewnątrz. Zaczynam dostrzegać korelację między wpływem pewnych osób na moje samopoczucie. Jeśli mi je poprawiają, zapraszam i inicjuję spotkania ochoczo, jeśli działają sprzecznie z moim uczuciowym algorytmem, burząc spokojne podmuchy wewnętrznej równowagi, odsuwam się, wymiguję, wymyślam przeróżne powody, dla których nie dziś, nie jutro, albo w ogóle.
Jednym słowem brakuje mi jeszcze odwagi, aby powiedzieć wprost:
- Słuchaj, dajmy sobie spokój, nie rezonujemy ze sobą zupełnie. Wręcz wprowadzasz dysharmonię w moje samopoczucie i, nawet jeśli ja nie robię tego samego tobie, to i tak nie warto brnąć w to dalej.
Zbyt zawile, wiem. Za mało wprost, bo tak jeszcze nie potrafię, ale mam chęć się nauczyć i robię już małe postępy.
- Nie dogadujemy się zbyt dobrze, ponieważ ja mam zupełnie inne spojrzenie na tę sprawę.
O, i to już jest konkret, choć teoretycznie dotyczy JEDNEJ sprawy, a praktycznie całokształtu wszystkich wspólnych spraw.
No ale wróćmy do analizowania (jakbyśmy od niego choć na chwilę odeszli...). Syn wybierał się na wycieczkę. Ponieważ w poprzednim roku bał się, nie chciał, naciskał, żebym zgłosiła się do opieki i wiele, a raczej mnóstwo razy powtórzył: "boję się, nie chcę jechać", tym razem postanowiłam nie naciskać. Pomyślałam, że jeśli nie zechce jechać, to nie. Wcale nie musi przecież, wypłynie na szersze wody, kiedy zechce. Przyjmę to i wyjaśnię jakoś światu. Dzięki temu oszczędzę sobie godzin spędzonych na przekonywaniu, tłumaczeniu i odpowiadaniu na pytania o to, dlaczego nie mogę z nim pojechać.
Kiedy ogłoszono, że miejsce i termin wycieczki zostały już wybrane, czekałam cierpliwie na jego decyzję. Przyniósł karteczkę prosząc, abym podpisała zgodę, nic więcej. Podpisałam, ale przeczuwałam, że demon czai się tuż za progiem i niechybnie się zacznie, lada dzień, pytanie, wątpienie i szukanie wymówek. Nic z tych rzeczy. Tygodnie mijały, potem dni, a termin wycieczki zbliżał się wielkimi krokami. Czekałam nadal, gotowa stracić zaliczkę, jaką przelaliśmy już na wskazane konto. Cisza.
Kilka dni przed, pojawiło się pytanie o to, czy pójdziemy na zakupy "przekąskowe" i który plecak powinien wziąć ze sobą. Dzień przed, pokazał mi dwie koszule, i niezrażony Tomka sugestią, ze T-shirt byłby wygodniejszy, wybrał tą luźniejszą, w nieco ciemniejszą kratę, przyjmując moją sugestię, że jeśli się czymś poplami, to nie będzie widać tak, jak na tej drugiej.
Pojechał. A po powrocie był bardzo zadowolony. Ja zaskoczona i zadowolona równie mocno, lub jeszcze bardziej. I nie chodzi bynajmniej o to, że nagle stał się duszą towarzystwa, czy też zaczął się świetnie dogadywać z rówieśnikami. Po prostu miejsce i atrakcje, które wyznaczono, przypadły mu do gustu. Wygrała ciekawość, chęć zobaczenia czegoś nowego. Dodatkowo wychowawca uczy przedmiotu, który od dwóch lat pozostaje w ścisłej czołówce, jeśli chodzi o tematykę, która Młodego interesuje. Nie omieszkał uciąć sobie z nim kilku pogawędek w trakcie wycieczki...
Jednym słowem, zupełnie niepotrzebnie studiowałam algorytmy możliwych zachowań, czy też wykluczałam postawy, które w moim odczuciu były nierealne, a w rzeczywistości określiły nastawienie syna do wycieczki. Pomyliłam się... lecz ostatecznie, raz jeszcze powtórzę, bardzo mnie to cieszy:)
Czy w przypadku "przesiewania" znajomości, też mogę się tak pomylić? A co, jeśli nigdy nie mam pełnego obrazu? Jeśli zmiana okoliczności, upływający czas, może wszystko zmienić?
To znaczy tylko jedno. Na dziś, na teraz, możemy być z innych planet i nie dogadywać się zupełnie. Dlatego powinniśmy potrafić podziękować, odpuścić i nie cisnąć na relację, która nam nie służy. A co będzie kiedyś? Któż to wie...:)
Muzyczka do Kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=uO3gma7rsZs&ab_channel=AnitaLipnicka
10 maja 2024r.