Kilka Kawek temu pisałam, nie pierwszy raz zresztą, o niepewności odnośnie tego, czy moje wychodzenie na scenę i sposób, w jaki przekazuję z niej własne emocje, pod postacią tekstów piosenek, czy scenariuszy teatralnych, jest właściwy, kompletny, bliski prawdzie, służący mi i dostatecznie dobry, by robić to dalej... A może wcale nie o tym pisałam, tylko o dojrzewaniu do doceniania samej siebie i własnych dokonań oraz podkręcaniu i podtrzymywaniu pewności siebie? Tak, czy inaczej są to tematy, które wciąż powracają w moim myśleniu o sobie, które wciąż stanowią podstawę ocen, jakie wystawiam sobie sama.

Pisałam na pewno o unoszeniu się kilka centymetrów nad ziemią, a konkretnie takim uczuciu, które towarzyszyło mi na początku muzycznej drogi. Schodziłam ze sceny, tuż po koncercie, i czułam się odmieniona. Wiedziałam bowiem, że po raz kolejny pokonałam demona lęku, który przez wiele długich lat kazał mi spychać jedno z moich największych marzeń w otchłań niebytu. Tam, skąd jego głos nie miał szans do mnie dotrzeć…

Rozmawiałam ze słuchaczami, zbierałam opinie, lecz przede wszystkim czułam dumę i pewien rodzaj oderwania od rzeczywistości, pozwalający mi sądzić, że jestem dużo bardziej wyjątkowa, niż moje otoczenie mogłoby sądzić. Powroty na ziemię bywały bolesne, lecz „unoszenie się” nad nią podkręcało mnie dużo bardziej, na dodatek mega pozytywnie.

Z czasem pewne uczucia i emocje poniekąd mi "spowszedniały", dając jednak pewność, że gdziekolwiek i kiedykolwiek wyjdę na scenę, zrobię to, co potrafię, tak, jak na daną chwilę potrafię i, że i tak wypadnie to o wiele lepiej, niż wtedy, kiedy stawiałam tam pierwsze, niepewne i nieporadne jeszcze, kroki. 

Dziś jednak przyszła do mnie inna myśl. Czasem dzieje się coś... padają słowa, które nie tyle niosą mnie kilka centymetrów nad ziemią, co uskrzydlają i dają pewność, że warto... "Cudowny koncert i kosmiczne emocje, dziękuję, że mogłam to poczuć":) "Uważam, że tworzycie magię na scenie.":) "Dostałem od was płytę z autografem po koncercie, wielkie dzięki! Dziś dopiero jej słucham i zakochałem się...":) "Było cudownie.":) "Jesteście wspaniali.":) "Jak zwykle piękni, wspaniali i cudowni.":) "Wielki talent, róbcie to dalej.":) "Oboje z Tomkiem jesteście wspaniali! Piszesz piękne, mądre teksty. Głos, swoboda i Twoja niesłabnąca energia, wszystko godne podziwu. Trzymaj tak dalej, wszystkiego naj dla Was.":) „Jesteście Kochani tak bardzo twórczy, że teraz kiedy masz i macie tyle weny komponujcie, bo jesteście w tym rewelacyjni, nietuzinkowi, niepowtarzalni i bardzo realni.":) "Kasiu nie, nie mam uwag, tylko motyle! Kiedy słucham Waszych piosenek.":)

I ja mam motyle, kiedy słucham i czytam te słowa. Kiedy poznaję kolejne osoby, które podczas naszych koncertów wzruszają się, śpiewają, uśmiechają, a potem podchodzą i dodają mi skrzydełJ Po jednym z ostatnich koncertów, była to dziewczyna, która powiedziała, że nie mogła oderwać od nas oczu, że płakały z koleżanką i śmiały się na przemian, że mamy niesamowitą relację i ona udziela się słuchaczom, że słowa moich piosenek są o niej, że... achJ

Innym razem, staliśmy rozmawiając i żartując z naszymi zaprzyjaźnionymi słuchaczami, a wśród nich była kobieta, której dotychczas nie miałam przyjemności poznać. Przez większość czasu przysłuchiwała się dygresyjkom i anegdotkom, raz po raz sprawiając, że nasze spojrzenia się krzyżowały, a wówczas uśmiechała się szeroko.

W końcu podeszła do mnie, nieco bliżej, i powiedziała, że siadała na widowni z lekką dozą niechęci. Dobrze się bawiła przed koncertem, pijąc drinki i rozmawiając z koleżankami, lecz one powiedziały, że chciałby posłuchać, więc i ona siadła przed sceną, mimo iż zupełnie nie miała na to ochoty. Zaśpiewałam pierwszy utwór, pomyślała: "Hmm, ciekawe.", drugi: "O k...!", w bardzo pozytywnym sensieJ Kubek z prosecco, który miał jej uprzyjemniać czas, stał praktycznie nietknięty, tuż obok, a ona zasłuchana i zapatrzona, siedziała, jak to określiła: "z rozdziawioną buzią" i "czytała mnie w naszych piosenkach"…

Nigdy, przenigdy nie powinnam wątpić. Wie to wiele z osób podchodzących do mnie po koncertach. Wiedziała to moja Mama i dawała temu wyraz. Ona także siedziała nieraz zasłuchana i zapatrzona, a na jej twarzy uśmiech przeplatał się ze łzami wzruszenia. Kiedy jakiś utwór doprowadzał ją do łez, mówiła, że jest wyjątkowo dobry. Zupełnie, jakby wzruszenie, czy też poruszenie najwrażliwszych strun, stanowiło miarę sukcesu.

A może tak właśnie jest? Może tak należy na to patrzeć? 

Jeśli tak, to już osiągnęłam, osiągnęliśmy ogromny sukces, ponieważ poruszyliśmy niejedną wrażliwą duszyczkę, zapisaliśmy się w niejednym sercu, w niejednej pamięci pozostawiliśmy swój niezmywalny ślad. Dziękuję za to, dziękować nie przestanę. Dziękuję za skrzydłaJ To dzięki nim wiem, „że tylko dzieląc się odnajdę szczęście”…

Muzyczka do Kawki:
https://www.youtube.com/watch?v=wijLB_8dfxU

14 maja 2024r.