Życie jest takie proste. Każdy chce być kochany. Niemowlę, dziecko, nastolatek, dorosły i starzec. Każdy. Jeśli nie otrzymujemy tego upragnionego daru coś w nas pęka, coś się wykoślawia, świat nabiera ostrych kształtów. Jak nasze myśli, gotowe do ranienia innych, bądź nas samych, do wewnątrz.

Dlaczego odbieramy sobie życia, dlaczego odbieramy je innym, kto dał nam do tego prawo? Może brak miłości? A może jej nadmiar? Nie tej pełnej ciepła i rozumnego oddania, ale tej równoznacznej zniewoleniu i zaciskającej się pętlą wokół szyi. Pomyślmy o tych dzieciach, które tracą swoich rodziców. O tych, które potrzebowały tylko i aż ich miłości, które pragnęły tylko i aż ukryć się w rodzicielskich ramionach. Gdy przychodzi ból, gdy nocą we śnie zakrada się strach, gdy ktoś wyrządza im krzywdę. Nie z miłości.

Prawdziwa miłość nie krzywdzi. Prawdziwa miłość wie, że nie ma prawa niszczyć niczyjego życia. Choćby własnego. Prawdziwa miłość nie kończy się nawet kiedy zostaje wystawiona na próbę... wydawać by się mogło, ponad ludzkie siły.

Widziałam dziś dwa matriały dokumentalne. O rodzicach, którzy opowiadali jak walczą o życie swojego synka, dla którego nie ma już ratunku w naszym kraju, nie ma szans na dalsze leczenie. Matka, która mówi, że kiedy nagle, gdy ich synek miał niespełna cztery lata, dowiedzieli się, że jest chory, że jego życie się skończy wcześniej, niż kiedykolwiek przyszłoby jej do głowy, że przed nimi droga pełna cierpienia i wyrzeczeń... nie docierało to do niej. Chłopczyk, obecnie sześcioletni, sidzący na szpitalnym łóżku i mówiący prowadzącemu wywiad, że może jutro wyjdzie do domu. I jego oczy śmiejące się, pełne dziecięcej radości na samą myśl, że to mogłoby stać się prawdą. A ja... znowu płaczę. Tak wielki bywa ciężar prawdziwej miłości.

Drugi materiał opowiadał historię Johna Kennedy'ego. I znowu te oczy, spojrzenie trzyletniego chłopczyka. W dniu jego trzecich urodzin ojciec został pochowany. Tato, tatuś... wraz z ciepłem i bezpieczeństwem tak niezastąpionych ramion. Dlaczego to się stało, po co. przez co? Może przez brak miłości, a może przez jej nadmiar?

Życie byłoby proste, gdyby w nas było dostatecznie dużo prawdziwej miłości.