"Była sobie raz mała dziewczynka, która miała wielkie marzenie. Marzyła o tym, że wychodzi na scenę i... śpiewa. Śniła o tym, że stoi w świetle reflektorów przed mikrofonem, a publiczność naprawdę chce jej słuchać.
Marzyła o tym nadal, kiedy chodziła do szkoły, a także w czasach liceum, kiedy pojawiły się pierwsze zakochania i gdy przyszła pierwsza prawdziwa miłość. Szczęśliwie ta miłość trwa po dziś dzień.
A co z marzeniem? Wciąż w niej żyło, nawet na studiach, gdy po raz pierwszy stawała do walki z gigantyczną tremą towarzyszącą wystąpieniom. Gdzieś z tyłu głowy czuła już wtedy, że ma w sobie "to coś", tylko musi pozwolić temu dojść do głosu, lecz jeszcze zbyt słabo w to wierzyła. Uważała, że strach gnieżdżący się w niej od tak dawna jest zbyt wielki, a obawa przed negatywną oceną nie do pokonania...
Pewnego dnia mała dziewczynka zrozumiała, że jest już kobietą, a "chwilę później" stała się także żoną i trzykrotnie... matką:) I właśnie za tym trzecim razem zadała sobie pytanie: "Jeśli nie teraz, to kiedy?" Postanowiła wreszcie wziąć sprawy we własne ręce.
Pomyślała: "Skoro radzę sobie jako mama trójki dzieci i wciąż tli się we mnie pasja, skoro mam jeszcze wiarę w to, że jednostka może zmieniać świat na lepsze, jeśli tylko zacznie od siebie, to może podobnie jest z marzeniami? Spełnią się tylko wtedy, gdy sama zacznę o to walczyć, gdy zaryzykuję?"
Zaryzykowała. I choć, jak sama mówi, wciąż ma jeszcze tak wiele do zrobienia, nauczenia i przećwiczenia, to spełnia się wyśpiewując siebie i jest żywym dowodem na to, że warto walczyć o marzenia.
I to wcale nie jest bajka."