Trening cierpliwości. Tak, tego właśnie doświadczam ilekroć muszę mierzyć się z własnymi oczekiwaniami wobec kogoś lub czegoś, które pozostają niespełnione. Może to być moja działalność artystyczna i tempo jej rozwoju. Może to być praca z moimi zespołami teatralnymi i konfrontacja tego, jak to widzę, z tym, jak widzą to oni. Może to być kolejka w markecie, w której, jak na złość musi dziać się wszystko, co zwykle miejsca nie ma, tylko dlatego, że mi się nieziemsko spieszy.

Moja mama mawiała czasem:
- Zazdroszczę ci, że potrafisz pisać. Przelewać swoje myśli na papier, rozładowywać w ten sposób emocje.
Miała na myśli przede wszystkim moje piosenki, dzięki którym nie tylko nazywałam i katalizowałam swoje uczucia, ale także wchodziłam na scenę, gdzie odnalazłam siebie na nowo. Jednak nie tylko one... czytywała czasem moje felietony, wiersze, przychodziła na spektakle realizowane w oparciu o moje scenariusze. Czuła, że te "literackie narzędzia" dają mi możliwość przenoszenia wszelkich nadmiarów, których nieść nie jestem już w stanie, w inny wymiar. 

Czasem jestem bardzo zmęczona. Myślenie, ciągłe analizowanie, chłonięcie tego, co dookoła niemal non stop, nawet we śnie, to ostra harówka. Nie wiem, jak to się dzieje, że niektórzy pamiętają swoje sny, inni nie. Niektórzy nie potrafią przespać ani jednej nocy nie śniąc, inni śpią i nic im się nie śni, albo swoich snów nie są świadomi. Jak to możliwe?

Sobota. Dla jednych dzień odpoczynku po całym tygodniu pracy, dla innych najbardziej pracowity dzień w tygodniu. Dla jednych okazja do spotkania ze znajomymi, dla innych do odpoczynku od spotkań. Zależnie od tego, gdzie i jak upływa nasze życie, sobota może przywdziewać zupełnie odmienne szaty…

Samotność niejedno ma imię. Większość z nas wolałaby jej uniknąć. Są też tacy, którzy wręcz jej pożądają. Nie da się jej jednoznacznie zdefiniować. Niejednokrotnie możemy także pomylić się interpretując cudzą sytuację, mierząc ją własną miarą.