Chciałabym móc powtórzyć za Kazikiem "śmierć nie przeraża mnie", ale nie potrafię i nie mogę, bo gdybym to zrobiła, powiedziałabym nieprawdę. Śmierć jest, towarzyszy nam każdego dnia, potykamy się o nią na progu kolejnych chwil, wdechów i wydechów, spotkań i zdarzeń, których część stanowi nasz wybór, a pozostałe po prostu są wpisane w zestaw codziennych "musików". Wiemy, że każdego dnia może upomnieć się o swoje, ale wolimy o tym nie pamiętać.
Kiedy czuwam przy zasypiającym dziecku, w ciemnym pokoju i upragnionej, po dniu całym, ciszy przychodzą mi do głowy przedziwne myśli. Są to głębokie refleksje, albo niecodzienne skojarzenia. Słowa piosenek, które jeszcze nie powstały, albo wierszy, które dyktuje moje serce. Są to moje przemyślenia będące efektem minionych już zdarzeń. Jak dziś, gdy pomyślałam o naszym sobotnim występie...
Winda. W wieżowcu rzecz niezbędna. Dla niektórych także na weselu, skąd (jak sądzą mylnie nie rozumiejący tekstu) ma powieść ich do nieba. Jeśli mieszkasz na co najmniej pierwszym piętrze, a do tego jesteś rodzicem dziecka podróżującego w wózku, to rozumiesz jakim dobrodziejstwem jest ten dźwig osobowy. Oczywiście bywa i tak, że w niskich blokach wind nie ma i mamusie, tudzież tatusie, muszą dygać swoje pociechy w te i nazad. Ale wtedy zazwyczaj jest coś takiego jak wózkownia, bądź stosunkowo łatwa w dostępie piwnica i pojazd czterokołowy można tam spokojnie parkować.
Dawno mnie tu nie było, fakt. I pierwszy wpis po tak długiej przerwie powinien zapewne w jakimś stopniu dotykać wakacyjnych przeżyć, bądź tłumaczyć moją nieobecność. Ale zamiast tego artykuł... mój zresztą, na jaki natrafiłam przed chwilą, całkiem przypadkiem, a jaki wpisuje się idealnie w moje obecne obawy. Jakie, skąd i dlaczego, wyjaśnię wkrótce. A póki co, z braku czasu, a jednocześnie chęci podzielenia się i upowszechnienia bądź też "odświeżenia" minionych lecz wciąż aktualnych rozważań, cytat z samej siebie:P
Kiedy byłam dzieckiem, a potem całkiem już dużą (także z racji nadwagi;)) dziewczynką marzyłam o scenie. A właściwie o mojej na niej obecności. Tuż przed zaśnięciem majaczył pod powiekami obraz mnie samej, stojącej przed licznie zgromadzoną widownią, śpiewającej tak, że słuchającym zapiera dech w piersiach.