
Kilka Kawek temu pisałam, nie pierwszy raz zresztą, o niepewności odnośnie tego, czy moje wychodzenie na scenę i sposób, w jaki przekazuję z niej własne emocje, pod postacią tekstów piosenek, czy scenariuszy teatralnych, jest właściwy, kompletny, bliski prawdzie, służący mi i dostatecznie dobry, by robić to dalej... A może wcale nie o tym pisałam, tylko o dojrzewaniu do doceniania samej siebie i własnych dokonań oraz podkręcaniu i podtrzymywaniu pewności siebie? Tak, czy inaczej są to tematy, które wciąż powracają w moim myśleniu o sobie, które wciąż stanowią podstawę ocen, jakie wystawiam sobie sama.
Starsza córka nadal toczy maturalne zmagania, a ja zastanawiam się, kiedy skończę pisać Kawki i, czy uda mi się zamknąć ten projekt jakąś publikacją, o czym szczerze i gorąco marzę. Jak wiadomo marzenia się spełnia… dlatego, czas na konkretny plan. Wypada, abym go miała, prawda? Powinnam go mieć. Podobnie, jak nasza córka… czy na pewno?
Każdy z nas, od czasu do czasu, marzy o tym, aby popłynąć, odpłynąć, czy też wypłynąć na szerokie wody. Poczuć wiatr we włosach, wodę na ustach i całym ciele. Zmęczyć się, a potem odpocząć na brzegu, patrząc w bezkresny horyzont chwil, które wciąż przed nami... czy aby na pewno?
Ja i Tomek zagraliśmy wczoraj koncert inny niż nasze wszystkie, dotychczasowe. Zaprezentowaliśmy jednego wieczoru piosenki, które powstały na początku naszej muzycznej drogi, a tuż obok te już całkiem dobrze naszej publiczności znane. Do zestawu dorzuciliśmy kilka nowości, czyli utworów, z roku bieżącego - 2024 oraz jeden, który powstał niespełna trzy tygodnie temu...
Chwila oddechu między egzaminami maturalnymi córki. Jest on nam bardzo potrzebny, mimo iż, biorąc pod uwagę statystyczne nastawienie rodziców dzieci zdających tzw. "egzamin dojrzałości", ja i Tomek naprawdę podchodzimy do sprawy z ogromnym dystansem. Może dlatego, że moja własna matura była obarczona napięciem, które wciąż do mnie powraca, a którego chciałabym oszczędzić własnym dzieciom???