Stało się, kolejne spotkanie tuż tuż, a mój stres sięga zenitu. Chociaż to nie pierwszy raz, chociaż już niejednokrotnie opowiadałam o sobie za pośrednictwem własnych wierszy, chociaż występy publiczne są na stałe wpisane w moją pracę i w zasadzie świetnie sobie z nimi radzę, to obawiam się, że tym razem będzie inaczej. Dlaczego? Po części dlatego że, jak pisałam już w jednym z wcześniejszych artykułów, "czas nie jest z gumy", a po części przez nowe, gigantyczne wyzwanie, jakie przed sobą postawiłam.

Zasadniczo nie mieszam się w politykę. Uważam, że szkoda mojego czasu i zaangażowania, ale kiedy coś szczególnie mnie poruszy muszę dać upust uczuciom, zwłaszcza tym negatywnym. W przeciwnym razie przeradzają się one bowiem w „kanapowe zrzędzenie”, a tego już zupełnie nie znoszę. Przepraszam, jeśli popełniam w tekście błędy merytoryczne, mogą one wynikać chociażby z tego, co napisałam powyżej… zasadniczo nie mieszam się w politykę. Życzę, mimo wszystko, miłej lektury. Mam nadzieję, że dotrwacie do końca